poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rok 2013


Nadchodzi Nowy Rok, choć prawdę powiedziawszy wolałabym by nie nadszedł. Jednak pozostając pełna nadziei na zmiany,  Życzę Wam w nadchodzącym roku:

Żeby mój blog nie musiał istnieć bądź to na skutek likwidacji Ministerstwa Sprawiedliwości, bądź też takiej reorganizacji w tym ministerstwie by na czele jego stanął człowiek mający na uwadze rzeczywiste dobro sądownictwa, a zatem wszystkich pracujących w nim osób i wszystkich, których los doprowadził jako stronę czy świadków postępowań sądowych, a pracujący w nim Specjaliści z Ministerstwa Sprawiedliwości bądź nabrali oleju w głowie, bądź znaleźli ujście swoich pomysłów w innych gałęziach funkcjonowania państwa

Byście nie tracili nadziei, że będzie jednak lepiej, że ktoś w końcu dostrzeże rzeczywisty problem jaki istnieje w „wymiarze sprawiedliwości” i postanowi go naprawić a nie zlikwidować wyrzucając na śmietnik

By wszyscy pracownicy sądów (urzędnicy, asystenci sędziego, kuratorzy i referendarze i inni) doczekali chwili, że będą dumni z tego gdzie pracują, a ich przełożeni dostrzegą wagę i szczęście z posiadania Was jako pracowników

By wszyscy sędziowie zajmowali się tylko orzecznictwem będąc niezawiśli w swych osądach i kierując się jak temida z zawiązanymi oczami sprawiedliwością ważąc jedynie prawo i wagę czynów

By prokuratorzy pozostali niezależni od władzy wykonawczej

By pełnomocnicy zawodowi (adwokaci, radcy prawni) oraz notariusze nie borykali się z problemem „deregulacji zawodu”

By aplikanci radcowscy, notarialni i adwokaccy patrzyli w przyszłość, a nie do końca aplikacji z obawą czy ją przejdą a egzamin korporacyjny by nie był egzaminem na wycięcie

By sędziowie z sądów likwidowanych doczekali chwili, kiedy ich odwołania okażą się skuteczne

By pracownicy z sądów likwidowanych nie stracili pracy, ani by nie zabrano im ani 1 złotówki z wynagrodzenia, które i tak od 2009 r. jest na poziomie nie pozwalającym na normalne funkcjonowanie

I na koniec: By w 2013 r. nadeszła chwila, że wszyscy usłyszycie PRZEPRASZAM za to co zrobiono w 2012 r. i wcześniej

niedziela, 30 grudnia 2012

INTERES PUBLICZNY



Obserwuję sobie dyskusje różne odnośnie tego co się stanie po 1 stycznia 2013 r. i muszę powiedzieć, że jestem w szoku. 

Rozważane są różne warianty i opcje, ale z przykrością stwierdzam, że jeden ruch polityczny związany z rozporządzeniami z października 2012 r. pokazuje ułomność naszego kraju oraz coraz mniejszą niezależność III władzy od innych. Okazuje się bowiem, że jak Pan Minister Sprawiedliwości każe to można rozważać nawet destabilizację przepisów prawa.

Dura lex sed lex przestaje obowiązywać, a to oznaka, że z demokracją i porządkiem prawnym to my już nie mamy do czynienia. Co gorsza swój udział w tej destabilizacji pokazują niektórzy sędziowie, którzy co istotne właśnie mają stać na straży prawa.

Jak to jest możliwe, że w procesach karnych toczących się w likwidowanych sądach po ich przeniesieniu do innego sądu (nie wiadomo na jakiej podstawie, bo przypomnę , że nie uregulowano ciągłości spraw w takich przypadkach, ani w ustawie o ustroju sądów powszechnych, ani w kodeksie postępowania karnego, ani w żadnej innej ustawie) rozważa się dopuszczalność dalszego procedowania?? Czy przepisy o właściwości sądu i zasady trwałości procesu w jednym sądzie nagle przestają istnieć?? A od kiedy to??

Jak można w ogóle zapominać o nich opierając się jedynie o przepis dotyczący składu sądu?? Czy np. sędzia Sądu Rejonowego w X po 1 stycznia 2013 r. na skutek decyzji Pana Ministra Sprawiedliwości stając się de facto sędzią Sądu Rejonowego w Y nie powoduje zmiany składu sądu, bo nie zmienia się imię i nazwisko sędziego choć zmienia się sąd?

Przypomnę – w cytowanym przeze mnie w jednym z postów postanowieniu Sądu Apelacyjnego w Warszawie oraz wyroku Trybunału Konstytucyjnego chodziło o sytuację, kiedy na skutek powstania nowego sądu dotychczas orzekający postanowił przekazać sprawę, bo zmieniła się właściwość. I takim praktykom powiedziano stanowcze NIE. Więc jak można w ogóle twierdzić, że w przypadku naszej likwidacji nic się nie dzieje?? Co się zmieniło w prawie poza jedną nieprzemyślaną decyzją Ministra Sprawiedliwości?? NIC.

W INTERESIE PUBLICZNYM leży by prawo, które jest ustanowione było STABILNE. To stąd są specjalne wymogi by był odpowiedni vacatio legis przepisów nowo wprowadzanych, by wyjątki były regulowane ustawowo, by raz ustanowione prawo, które jest od wielu lat jasne i nie wymaga interpretacji takie pozostało. By decyzje polityczne nie wpływały na sposób jego interpretacji. To jest INTERES PUBLICZNY.

Tym samym naginanie przepisów prawa pod decyzję polityczną NIE JEST W INTERESIE PUBLICZNYM. Powoduje bowiem, że nikt nie może czuć się bezpieczny choćby działał zgodnie z przepisami prawa, bo te choć jasne i klarowne i obowiązujące od ponad pół wieku można sobie wyinterpretować dowolnie. To tak jakby ich nie było.

Jak zatem Ci sami sędziowie, którzy walczą o swoją niezawisłość, oddzielenie od władzy ustawodawczej i wykonawczej nagle na skutek jednej decyzji politycznej mogą rozważać ciągłość spraw skoro nie wynika ona z przepisów prawa? Przecież jest to nic innego jak pokazywanie jaki wpływ decyzje polityczne mają na tok postępowania sądowego. Jak to jest, że Minister Sprawiedliwości powie sędziom że sprawy mają się toczyć dalej (bez żadnego przepisu) to się toczą? A jak Minister Sprawiedliwości powie umorzyć też się umorzy postępowanie? Albo skazać to się skaże?

Jaka jest różnica pomiędzy jednym a drugim?? ŻADNA.

Ja ze swej strony dodam, że jak była na szeroką skalę przeprowadzana reforma sądownictwa administracyjnego to zrobiono ją dwutorowo: wprowadzono 2 ustawy w tym jedną zawierająca przepisy przejściowe i dostosowujące zawierającą taki przepis:
Art. 97. § 1. Sprawy, w których skargi zostały wniesione do Naczelnego Sądu Administracyjnego przed dniem 1 stycznia 2004 r. i postępowanie nie zostało zakończone, podlegają rozpoznaniu przez właściwe wojewódzkie sądy administracyjne na podstawie przepisów ustawy — Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. § 2. W sprawach, o których mowa w § 1, stosuje się dotychczasowe przepisy o wpisie i innych kosztach sądowych.

(dla chętnych polecam lekturkę: Ustawy Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo o ustroju sądów administracyjnych i ustawę - Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. (Dz.U. z 2002 nr 153 poz. 1271)

A następnie wprowadzono obszary i właściwości sądów administracyjnych rozporządzeniem…

A u nas biała plama przepisu, za to słowa Ministra Sprawiedliwości… i to ma stanowić prawo?

Gdzie mi przyszło żyć… Niestety przyszło mi żyć w kraju, w którym prawo stanowi przeszkodę a nie gwarant demokracji a Minister Sprawiedliwości uzależnia władzę sądowniczą do tego stopnia, że przepisy prawa przestają mieć znaczenie…

Na szczęście są i tacy sędziowie, którzy rozumieją czym jest prawo i na czym polega bycie sędzią i tylko w nich nadzieja.

piątek, 28 grudnia 2012

AUTOSTRADA

Nie ukrywam, że już z pewną  irytacją patrzę na Alerty czyli wiadomości jakie mi schodzą w ramach różnych publikacji o tym co zrobił Minister Sprawiedliwości. Ilość tych wiadomości zaczyna przypominać SPAM, bo gdzie się nie spojrzy tam mamy Ministra Sprawiedliwości z jego „mądrościami” rodem z kosmosu. To przykre, że nie ma dnia bez wieści o nim.

Oczywiście za tym wszystkim zapewne kryje się naczelna zasada PiaR osób pretendujących do miana celebrytów w naszym kraju, czyli nie ważne gdzie, nie ważne jak, ważne żeby… było coś że się jest.

Ostatnio takim Alertem była wieść, że Jarosław Gowin obiecał autostradę S7 mieszkańcom małopolski…. I najpierw pomyślałam, że się mi przewidziało, ale niestety nie… Potem pomyślałam, że zaszły jakieś zmiany w rządzie… też nie… że połączono Ministerstwo Sprawiedliwości z Ministerstwem Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej… ale nie, że zmieniono zakres kompetencji Ministra Sprawiedliwości… i też nie. Więc o co chodzi?? Ano o to, że Pan Minister Sprawiedliwości robi sobie kampanię wyborczą aby zostać kimś ważnym albo w Mieście Krakowie albo w całym województwie…. Szkoda tylko, że zapomniał w tym wszystkim, że to NIE JEGO RESORT za budowę autostrad odpowiada, że TO NIE ZADANIE WŁASNE Ministerstwa Sprawiedliwości i że nadal jest Ministrem Sprawiedliwości…

Nie wiem kto układa Jarosławowi Gawinowi taktykę polityczną, ale sugeruję wymienić, bo robi się  już żenująco… Dzień BEZ GOWINA W MEDIACH dniem straconym… Nie ważne co, ważne że…

Oczywiście nie sposób przy tym pominąć tego istotnego faktu, że pomimo peanów pochwalnych Rzecznik prasowej Ministra Sprawiedliwości – Patrycji Loose, że Pan Minister Sprawiedliwości winduje się w sondażach ocen publikowanych przez CEBOS (przez to, że w ciągu roku doprowadził do spadku zaufania do sądów i wymiaru sprawiedliwości, czyli kierowanego resortu) zapomniała nasza Gołębica wskazać, że w sondażu CBOS na temat polityka roku 2012 napisano, że żaden z polityków (w tym Minister Sprawiedliwości – Jarosław Gowin) nie zasłużył na to miano. Że odnotowuje się znużenie wśród polaków politykami i tym co wyrabiają, a Pan Jarosław Gowin uzyskał aż 1% głosów… czyli żenująco nisko jak na takie wyskakiwanie jak królik z kapelusza w każdym dzienniku, tygodniku, miesięczniku, wiadomościach, wywiadach etc. Tyle wysiłku na nic… chyba, że okaże się że te 1% to sukces… porównywalny do wyników innego Ministra Sprawiedliwości choć go zbytnio w mediach nie widać…

Myślę, że w przyszłym roku będzie tylko gorzej, jak się okaże (a tak będzie), że reforma przez zmianę nazwy będącą przekształceniem poprzez konsolidację nie będącą likwidacją mimo znoszenia jest totalną klapą. I że fotel Ministra Sprawiedliwości nie pozwala Jarosławowi Gawinowi ani na budowę autostrady w województwie małopolskim, ani też na bycie… Prezydentem m. Krakowa ani też Wojewodą Małopolskim… bo to gorące krzesło, a w wydaniu Jarosława Gowina może służyć co najwyżej jako pojazd do niebytu politycznego...

Na razie jednak borykam się z wieściami kolejnymi, że Pan Minister Sprawiedliwości znowu zajął się czymś co nie leży w jego kompetencji… chociaż może i dobrze… bo tyle zła ile wyrządził we własnym „resorcie” do dziś, oraz tyle zła ile będzie wynikiem jego niekompetentnych decyzji po 1 stycznia 2013 r. to się nie śniło żadnym filozofom… więc może lepiej żeby zajął się budową autostrad... byle nie do nieba.

niedziela, 23 grudnia 2012

KONTROLA NIEZARZĄDCZA


Muszę przyznać, że jestem kolejnym pokoleniem prawników wychowanym na szkole Profesora Cezarego Kosikowskiego i jego uczniów. Finanse publiczne, a w zasadzie prawne regulacje finansów publicznych,  to jeden z moich koników i pasji. Wbrew bowiem powszechnemu poglądowi o nudności tego prawa, bo niby co może być w nim ciekawego, uważam, że kryje w sobie potencjał. A już kontrola zarządcza i odpowiedzialność za naruszenie dyscypliny finansów publicznych to ocean możliwości …

Przykładem na to, że prawnik (najlepiej z Najwyższej Izby Kontroli) ma co robić, jest oczywiście Ministerstwo Sprawiedliwości… bo tam to się ustawa o finansach publicznych nie przyjęła zupełnie, a opór materii wśród specjalistów z Ministerstwa  Sprawiedliwości jest godny największemu ruchowi oporu jaki był na świecie.

Zacznę od tego co już kiedyś pisałam. Dzięki nowelizacji z 2011 r. ustawy o ustroju sądów powszechnych i pewnej autopoprawce doszło do ograniczenia co do zasady uprawnień Ministra Sprawiedliwości do zasad nadzoru na sądami powszechnymi… DO UPRAWNIEŃ NA ZASADACH KONTROLI ZARZĄDCZEJ!!!!

To przez tę autopoprawkę pozostałe przepisy (poza nadzorem zewnętrznym i wewnętrznym) stoją w sprzeczności z tym co może ów minister.

Jak wytłumaczyć uprawnienia Ministra Sprawiedliwości do przenoszenia sędziów, delegowania sędziów, inicjowania postępowań dyscyplinarnych, wydawania rozporządzeń o ocenach pracy sędziów do zasad kontroli zarządczej? No nijak, bo pierwszą i naczelną zasadą jest, że KONTROLA ZARZĄDCZA SPRAWOWANA PRZEZ MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI NIE DOTYCZY DZIAŁALNOŚCI ORZECZNICZEJ SĄDÓW!!!

W ustawie o finansach publicznych  wyraźnie zastrzeżono, że kontrola Ministra Sprawiedliwości musi następować z uwzględnieniem zasady niezawisłości sędziowskiej (art. 69 ust. 2).

Czy naprawdę to tak trudno zrozumieć?! Przecież to jest napisane wprost!

Również z ww. powodów znoszenie sądów (co do zasady) jest wobec kryteriów wpisanych do ustawy o ustroju sądów powszechnych sprzeczne z uprawnieniami Ministra Sprawiedliwości wynikającymi z kontroli zarządczej…

Jeżeli Minister Sprawiedliwości ma się kierować wpływem spraw i uwzględniać sprawność postępowania to… wchodzi w działalność orzeczniczą sądów, podczas gdy tego nie może, zwłaszcza, że owa „sprawność postępowania” to nic innego jak... nakaz skierowany do ustawodawcy prawidłowo ukształtowanej procedury postępowania przed sądami, co kilkakrotnie powtarzał Trybunał Konstytucyjny, zaś wpływ spraw jest wynikiem ukształtowania procedury sądowej, czyli kognicji sądów (to jakie sprawy podlegają rozpoznaniu i w jakim sądzie).

A już w szczegółach to nasze rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z października 2012 r. pod względem prawnym i faktycznym leżą i kwiczą… i proszą dobij mnie również wobec sprzeczności z zasadami kontroli zarządczej, jako oparte o kryteria orzecznicze.

Ale to nie wszystko…

Na stronie Wieści Dziwnych i NieDoKońca Prawdziwych  w końcu się pojawił plan kontroli zarządczej Ministerstwa Sprawiedliwości na rok 2013. Stało się to 20 grudnia 2012 r. mimo, iż ustawa o finansach publicznych nakazuje jego publikację „do końca listopada roku poprzedzającego”. Choć to i tak postęp, bo plan na rok 2012 opublikowano dopiero na skutek wezwania do jego publikacji przez SPP „IUSTITIA” w… czerwcu 2012 r.

I lektura tego planu pokazuje, że… Ustawa o finansach publicznych sobie, a Ministerstwo Sprawiedliwości sobie.

Czytamy w niej, że celem jest „zwiększenie sprawności postępowań sądowych oraz stopniowe ograniczenie zaległości sądowych” czymkolwiek te ostatnie miałyby być. Cel jakby nie do końca z kontroli zarządczej…

Choć z drugiej strony chwali się, że Ministerstwo Sprawiedliwości dostrzega konieczność poprawy tego co samo sprawiło swoją partaniną legislacyjną i gmeraniu w procedurach sądowych, ale działalność legislacyjna dotycząca tych procedur nie jest działalnością w ramach kontroli zarządczej.

Problemem i to poważnym są również niektóre z określonych zadań służących do jego realizacji, jak np. w ramach  „wdrażanie i doskonalenie nowego modelu nadzoru administracyjnego sądów”:
- „opracowanie i wdrożenie szczegółowych kryteriów i sposobu oceny pracy sędziego oraz opracowania indywidualnego planu rozwoju zawodowego”.  

A od kiedy Minister Sprawiedliwości może w ramach kontroli zarządczej OCENIAĆ PRACĘ SĘDZIEGO?? CO??

I tak sobie myślę, że Najwyższa Izba Kontroli powinna wejść do Ministerstwa Sprawiedliwości i np. Centrum Zakupów dla Sądownictwa i przyjrzeć się dokładnie co się tam dzieje. A już na pewno powinna sprawdzić w ramach tej kontroli NA CO, JAK i W JAKICH WIELKOŚCIACH są wydatkowane pieniądze pochodzące z budżetu państwa…

Bo w naszym planie mamy też inne kwiatki… jak na przykład ładowanie pieniędzy w e-sądy, gmeranie przy procedurach sądowych, przy ustawach nie znajdujących się w kompetencji Ministra Sprawiedliwości, jak na przykład deregulację zawodów prawniczych, która jest zadaniem… Ministra Gospodarki czy strukturach prokuratury i IPN będących w kompetencji Sejmu RP.

Wszystkie bowiem cele jakie wpisał Minister Sprawiedliwości są celami wynikającymi z dokumentów politycznych jak „Strategia Rozwoju Kraju 2020” czy „Raport „Polska 2030”. Wyzwania rozwojowe”, nie zaś z bieżących, rzeczywistych i celowych potrzeb wymiaru sprawiedliwości.  

Kiedyś na Konferencja Partii Konserwatywnej w dniu 14 października 1983 roku odbywającej się w  Blackpool Lady Margaret Thatcher powiedziała: "Jedna z największych debat naszych czasów polega na tym, ile twoich pieniędzy powinno zostać wydanych przez państwo, a ile ty powinieneś posiadać, aby wydać na twoją rodzinę. Nigdy nie zapomnijmy tej podstawowej prawdy, że państwo nie ma innego źródła pozyskiwania pieniędzy, jak poprzez zabieranie pieniędzy ludziom, którzy je zarobili. Jeśli państwo chce wydać więcej, może to uczynić jedynie poprzez pożyczanie waszych oszczędności albo większe opodatkowanie was. I nie ma co oczekiwać, że ktoś inny zapłaci. Bo tym "kimś innym" będziesz ty! Nie ma czegoś takiego jak pieniądze publiczne, istnieją jedynie pieniądze podatników. Uzdrowienie gospodarki nie nadejdzie poprzez wydawanie coraz to większej ilości rozrzutnych, rozrastających się państwowych programów".

Te słowa powinny być wyryte w Ministerstwie Sprawiedliwości… w każdym jego zakamarku, bez względu czy to gabinet  Ministra Sprawiedliwości, czy pokoje i korytarze Departamentu Budżetu i czegoś tam, czy Departamentu sądów powszechnych i czegoś tam. Myślę, że nawet w kiblach powinno być to napisane, by się w końcu przyswoiło.


czwartek, 20 grudnia 2012

A oto alternatywna wersja plakaciku jaki powinien wisieć zamiast tego badziewia z Ministerstwa Sprawiedliwości we wszystkich znoszonych sądach. Dziękuje autorowi za zgodę na rozpowszechnianie. 





BO PAŃSTWO NIE ROZUMIECIE



W nocy weszłam sobie na bloga naszej Gołębicy (dla jeszcze nie wtajemniczonych Rzecznika prasowego Ministra Sprawiedliwości – Patrycji Loose) bo zobaczyłam natłok wpisów. Fakt… od jakiegoś czasu zaniechałam sprawdzania tego bloga, bo nic się nie działo. Zapewne z tego powodu, tj. braku mojej atencji dla Pani Rzecznik rozhulała się ona jak rzadko kiedy… Moją uwagę przykuł wpis promujący jej własny artykuł w dodatku do Gazety Prawnej… Nie mam prenumeraty i pewno dlatego go nie zauważyłam…

I po jego lekturze przypomniało mi się magiczne stwierdzenie Pani Sędzi Rosłoń odwiecznie delegowanej do Ministerstwa Sprawiedliwości, którą osobiście na tym blogu żegnałam. Za każdym razem jak mantrę wypowiadała ona prezentując co raz to bardziej wyszukane i abstrakcyjne pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości następujące słowa: „Bo Państwo nie rozumiecie!”

Dzięki owemu artykułowi nabrały one innego , nowego znaczenia.

W jednym artykule na przestrzeni 6 zdań dowiadujemy się, że:  „1 stycznia 2013 r.  79 najmniejszych sądów rejonowych zostanie przekształconych (a nie zlikwidowanych!) w wydziały zamiejscowe  sąsiednich sądów. (…) Wbrew temu co twierdzą niektórzy konsolidacja małych sądów nie jest też pierwszym, ani też żadnym kolejnym krokiem do likwidacji powiatów lub odpływu elit z tych miejscowości”.

Wyszło mi więc, że mamy do czynienia z przekształceniem będącym konsolidacją znoszonych sądów nie będącą likwidacją a jedynie zmianą nazwy sądu. Czyli zgodnie ze słownikiem języka polskiego: zmieniamy coś w coś innego(przekształcenie) które jest jednocześnie połączeniem (konsolidacja) w wyniku zlikwidowania urzędu (zniesienie) nie będącego likwidacją a zmianą nazwy sądu…

No nie rozumiem….

No ale nasza Gołębica idzie dalej:

„Warto zawsze pamiętać, że zgodnie z konstytucją władza sądownicza jest niezależna od innych władz, tak więc minister sprawiedliwości kształtując sieć sądów w żaden sposób nie oddziałuje na funkcjonowanie administracji samorządowej i podział terytorialny kraju”

To mamy władzę w postaci „administracji samorządowej”?? Boszzz… Gdzie? Jak?? Kiedy ta zmiana konstytucji?? Ja myślałam że mamy władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą – no przynajmniej w Konstytucji…  chyba?! (sić!)

Nie wspomnę już, że jak „minister sprawiedliwości” kształtuje sieć sądów (cóż za nazewnictwo… jakby mowa o sieci biedronka czy innej) to jakoś nie można mówić o niezależności władzy sądowniczej od innych władz… bo jakby nie patrzeć Minister Sprawiedliwości to władza wykonawcza, która organizuje władzę sądowniczą, która jest podobno niezależna od innych władz.

No nie rozumiem tego co czytam rzeczywiście…

Czytam dalej zaczynając wątpić w swój iloraz inteligencji i posiadaną wiedzę…

„Ponieważ prawo polskie nie zezwala na przeniesienie sędziego do innego sądu bez jego zgody, trzeba było znaleźć rozwiązanie, które choć trochę uelastyczni te reguły”.

Cóż za szczerość wypowiedzi… sprowadzająca się do stwierdzenia: Nie możemy przenosić sędziów bez ich zgody BO PRAWO NA TO NIE ZEZWALA więc olejemy prawo, a wręcz je złamiemy, bo sobie wykombinowaliśmy, że ich jednak przeniesiemy… Legalność działania aż wali po oczach. Zawsze mnie uczono, że jak coś jest prawnie zakazane to nie można tego robić… No ale widocznie nadal nie rozumiem, bo może uczono mnie źle...

No i perełka na koniec:

W przypadku reorganizacji sądownictwa jaką mamy teraz nie zachodzi ani zmiana ustroju sądów ani zmiana obszarów właściwości… Gacie opadają… To co mamy 79 białych dziur na mapie Polski, gdzie prawo nie działa, bo nie ma sądu właściwego? A jak to się ma do naszej reorganizacji będącej konsolidacją w ramach zniesienia nie będącego likwidacją polegającego na zmianie nazwy?

No ja przyznaje…  rzeczywiście nie rozumiem…

w szczególności nie rozumiem, jak Pani Patrycja Loose może być rzecznikiem prasowym… nie rozumiejąc ani jednego wypowiadanego przez nią samą słowa… a już tym bardziej nie rozumiem jej zachwytu nad własnym artykułem, w który wykazuje się BRAKIEM ELEMENTARNEJ WIEDZY co do tego o czym mówi…

Wyszło mi też, że gdyby gołębie miały głos… pewno by mnie pozwały o naruszenie dóbr osobistych za tę Gołębicę…

A jak Wy Drodzy Czytelnicy zrozumiecie ten bełkot Pani Rzecznik to napiszcie mi proszę, bym chociaż na chwilę została oświecona iskierką wiedzy … rodem z głowy Pani Rzecznik prasowej MS. Bardzo Was proszę.

środa, 19 grudnia 2012

GOŁĘBICA



Ten wpis miał dotyczyć jedynie plakatu jaki ostatnio się pojawił w różnych miejscach, w tym na stronach znoszonych sądów, bo to co w nim napisano doprowadza do histerycznego śmiechu, żeby nie powiedzieć paranoidalnego rechotu. Jednak z uwagi na wpis jaki się pojawił na blogu Rzecznika prasowego Ministra Sprawiedliwości jest on poświęcony obu dziełom pracy twórczej, bo się nawzajem uzupełniają, żeby nie powiedzieć, że jedno wynika z drugiego i razem tworzą obraz… nędzy i rozpaczy z jakim przyszło się nam zmierzyć i jaki narasta. Przy okazji bardzo dziękuje Moim Czytelnikom za czujność, bo gdyby nie Oni, to biorąc pod uwagę częstotliwość wpisów na blogu Pani Rzecznik prasowej Ministra Sprawiedliwości i bezczynność w jakiej pozostaje pewno bym nie zauważyła tego co zamieściła. A tak Pani Patrycja Loose mogła się stać bohaterem kolejnej odsłony działalności Ministra Sprawiedliwości i specjalistów z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Okazuje się bowiem, że znoszenie sądów to „zmiana nazwy sądu”. W naszym plakaciku napisano bowiem, że „od 1 stycznia 2013 r. (w związku z reformą sądownictwa) ten sąd zmieni nazwę”. Boszzzz to po co ta awantura z rozporządzeniami, zarządzeniami i innymi decyzjami Pana Ministra?? Wystarczyło by wydać rozporządzenie o treści z dniem 1 stycznia 2013 r. zmienia się nazwę „Sąd Rejonowy w X” na „Sąd Rejonowy w Y”… skoro to zmiana nazwy własnej. Swoją drogą cóż za karkołomna ekwilibrystyka umysłowa by uznać, że kwintesencją reformy, w tym wypadku sądownictwa, jest zmiana nazwy…

No myślę, że zarówno ekonomiści, filolodzy i to nie tylko polscy, a nawet filozofowie powinni zrewidować swoje poglądy i wiedzę, bo nawet w Wikipedii napisali, że „Reforma – proces ewolucyjnego, stopniowego i zwykle długotrwałego przekształcania elementów systemu politycznego nie naruszający jego podstawowych reguł i mechanizmów, przebiegający pod kontrolą instytucji władzy politycznej”.  A to błąd…

No ale to nie wszystko, bo dalej w naszym plakaciku napisano: „Reforma sądów rejonowych polega na usprawnieniu pracy sędziów”.

Jednym słowem… Zmiana nazwy sądu prowadzi do usprawnienia pracy sędziów… SZOK!!! Wystarczy tylko tyle?! (sic!)

Myślę, że Pan Minister Sprawiedliwości dostanie NOBLA za wymyślenie tej koncepcji… wszyscy na całym świecie się bowiem męczą niepotrzebnie… cudują, wymyślają, kombinują, ślęczą dniami i nocami, by różne reformy wcielić w życie… zupełnie bez sensu. 

Myślę, że powinniśmy opatentować tę metodę i sprzedawać na zasadzie licencji…

No ale przy okazji tego okazuje się, że oprócz geniuszu jaki się nam objawił w tej kwestii mamy równolegle inny geniusz, którego nie doceniamy. Również ten geniusz powinniśmy sprzedać… no chociażby innym ministrom, ale i samemu Panu Prezesowi Rady Ministrów.
Okazuje się bowiem, że propagując ową koncepcję Pan Minister doprowadził swoim działaniem… do tego, że jest pierwszym ministrem w historii Polski i Świata, który doprowadził do spadku ocen podległego resortu (to nomenklatura rodem z Ministerstwa Sprawiedliwości). Z bloga Pani Rzecznik wynika jednoznacznie, że odkąd mamy nowego Ministra Sprawiedliwości nastąpił „Wzrost nieufności do instytucji wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania odnotowaliśmy we wrześniu, a następnie – jeszcze większy – w październiku” i się od października ustabilizował na dość niskim poziomie…

i jest powód do dumy dla Pani Rzecznik, bo w tym samym czasie nastąpił wzrost… pozytywnych ocen dla Pana Ministra Sprawiedliwości.

Okazuje się zatem, że Minister Sprawiedliwości poprzez własną Rzecznik prasową szczyci się tym, że na skutek jego własnego działania następuje wzrost nieufności do tej działalności publicznej państwa za jaką on sam, jako sprawujący nadzór nad nią, odpowiada…

No nic tylko pogratulować powodów do dumy…

Nie wiem tylko jak to się ma do tego, że sam Pan Minister Sprawiedliwości wypowiada się publicznie, w tym w mediach, na temat konieczności ograniczenia „mowy nienawiści”… ale widocznie to dotyczy tylko innych, bo wzrost własnego, osobistego, wyborczego poparcia uzasadnia wszystko. Nawet osłabienie „własnego resortu” do takich słupków jakimi się szczyci Pani Rzecznik prasowa Ministra Sprawiedliwości.

Problem w tym, że te słupki powinny wręcz powodować powód do zmartwień... bo pokazują, że Pan Minister sobie NIE RADZI jako Minister Sprawiedliwości. Przy okazji pozdrawiam również Krajową Radę Sądownictwa, która biernie przyglądając się tej degrengoladzie przyczyniła się do tego efektu.

Myślę jednak, że pozostali ministrowie mogli by skorzystać z tej kolejnej nowatorskiej koncepcji i „wznieść” własne słupki sondażowe opluwając własny działa administracji rządowej, a wręcz resortowej… A Pan Premier ileż może zyskać stosując tę taktykę!!! A ile by zyskał stosując obie!! Toż to nawet upadek muru berlińskiego straciłby na znaczeniu!!!

Jako dziecko PRL miałam okazję oglądać już kultowe seriale serwowane wówczas w dwóch kanałach telewizji państwowej. Jednym z nich była saga rodzin dr. Sowy, dr. Błażeja i dr. Sztrosmajera osadzone w realiach szpitala.  Tak, tak Drodzy Czytelnicy chodzi o serial  Nemocnice na kraji města” w reż. Jaroslava Dudka, czyli „Szpital na peryferiach”. W jednym z odcinków padły słowa wypowiadane przez doktora Strosmajera do siostry Hunkovej porównujące ją do gołębicy… a szło to mniej więcej tak: "Gdyby głupota umiała fruwać, to unosiłaby się Pani jak gołębica".

I tak sobie myślę, że gdyby głupota umiała fruwać, to zarówno Pani Rzecznik, jak i samo Ministerstwo Sprawiedliwości unosiłoby się jak gołębica, bo głupoty na jeden milimetr powierzchni Ministerstwa Sprawiedliwości jest tyle, że nawet jastrząb by pozazdrościł osiąganych wysokości, żeby nie powiedzieć, że można by odwołać loty kosmiczne.



poniedziałek, 17 grudnia 2012

HORĄGIEWKA NA WIETRZE


Dzisiejszy wpis dedykuję Panu Podsekretarzowi Stanu w MS – Wojciechowi Hajdukowi. Zebrałam bowiem jego wypowiedzi utrwalone w formie stenogramów podczas posiedzeń Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, a także w toku samych posiedzeń Sejmowych po to by zobrazować Państwu, że wszystko zależy od punktu siedzenia, a nie od rzeczywistych przepisów prawa.

Jednym słowem argumentacja prawna jakiej się używa jest jak chorągiewka na wietrze…gdzie wiatrem zdaje się być polityka.

„Ja chciałbym jeszcze dodatkowo podnieść, że pozostawienie w tym kształcie przepisów ustawy, nadanie sądom nowych nazw i tak dalej, spowoduje, że argumenty, które są podnoszone dzisiaj przez część posłów i część sędziów o nieważności postępowań i tak dalej, i tak dalej, pozostaną zupełnie aktualne, a nawet aktualne w jeszcze większym zakresie. Oczywiście te argumenty, to są chybione argumenty, aczkolwiek państwo twierdzą, że ta ustawa ma przekreślić tę trudną sytuację i uregulować stan prawny, a tak naprawdę jeszcze bardziej go skomplikuje”. (Zapis przebiegu posiedzenia komisji Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 62/ 05-12-2012)

Jednym słowem ustawa komplikuje a rozporządzenie już nie, argumenty do rozporządzeń nieadekwatne i chybione, ale już te same do ustawy będą aktualne w jeszcze większym zakresie… cóż za retoryka – proponuje NOBLA!!!

„Nie wiem czy dobrze powtórzyłem treść intencji pana sędziego, ale chcę stwierdzić, wskazać państwu, że nie wszystkie sądy istniejące obecnie w Polsce będą sądami w rozumieniu tej ustawy, albowiem w znacznej części sądów została zmieniona nazwa. Innymi słowy, jeżeli mówimy o sądach istniejących to tylko o tych sądach, których nazwa jest niezmieniona. Jeżeli zmienimy nazwy sądów, automatycznie mamy do czynienia z nowymi sądami i musimy w tym momencie uregulować całą kwestię funkcjonowania tych sądów, już nie mówię tutaj o sprawach właściwości, niewłaściwości, ale o wszystkich szczegółach. Tworzymy nowe sądy, likwidujemy stare, musiałyby być przejściowe przepisy, mówiące o tym, co się dzieje z tymi starymi sądami, czy są znoszone, czy nie są znoszone i wtedy jest problem co ze sprawami itd. itd., ponieważ tworzymy nowe sądy przy takim kształcie ustawy. Tworzy się nowe sądy, bo to nie jest reorganizacja dzisiejszej struktury, ale byłoby to utworzenie nowej struktury sądownictwa w tej części. (Zapis przebiegu posiedzenia komisji Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 62/ 05-12-2012)

To jednak coś trzeba napisać więcej o ciągłości?? Serio?? A gdzie Pan był jak pisano rozporządzenia??

Przypomnę: Wojciech Hajduk, Podsekretarz Stanu, fragment z życiorysu na stronie Wieści Dziwnych i NieDoKońca Prawdziwych: „Od 12 marca 2012r. do 17 września 2012r. pełnił funkcję Dyrektora Departamentu Sądów, Organizacji i Analiz Wymiaru Sprawiedliwości”. To trzeba było wtedy podpowiadać… samemu sobie.


„Jeżeli chodzi o chaos organizacyjny, to chcę podkreślić, że ten chaos wprowadzą przepisy tego właśnie projektu ustawy, o ile wejdzie on w życie, ponieważ dojdzie do utworzenia sądów nieistniejących i faktycznego zniesienia sądów, chociaż o tym się nie mówi, które istnieją w tej części, w której mamy do czynienia ze zmianą nazw sądów, ponieważ będą to nowe sądy, o nowych nazwach. Przepisy ustawy nie mówią, co się dzieje z tymi sądami, które nagle przestają istnieć, bo o ile przepis przejściowy może się odnosić do sądów, których nazwa nie uległa zmianie, to w sytuacji kiedy mamy do czynienia z tworzeniem nowego sądu, o nowej nazwie, musimy uregulować kwestię tych sądów, które nagle znikają z mapy Polski, no i co się dzieje z sędziami w tych sądach.” (Zapis przebiegu posiedzenia komisji Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 62/ 05-12-2012)


Naprawdę?? Cóż za odkrycie… a jak to się ma do naszych rozporządzeń z października?? aaaaaaaa… zapomniałam jak rozporządzenie to wszystko ładnie a jak ustawa to te same argumenty są kluczowe jako świadczące przeciwko…

Jedynie w dużych jednostkach można zapewnić prawidłową pracę, prawidłowe tempo i przede wszystkim zastępowalność sędziów. W małych jednostkach, proszę państwa, brak jednego sędziego to jest paraliż sądu. W dużej jednostce nieobecność dziesięciu sędziów nie jest problemem. W średniej jednostce nieobecność pięciu sędziów jest problemem, ale do przezwyciężenia. Małe sądy są nieodporne na tego typu zjawiska i musimy sobie z tym poradzić. Dzisiaj najważniejsze jest to, by przy obecnym finansowaniu zapewnić jak największą sprawność wymiaru sprawiedliwości. Nie ma innej drogi niż tworzenie sprawnych struktur państwa, sprawnych struktur sądowych”. (Wypowiedzi na posiedzeniach Sejmu Posiedzenie nr 23 w dniu 11-10-2012 (2. dzień obrad), 27 punkt porządku dziennego: Pytania w sprawach bieżących.).  

A jak się to ma do tego:

„Państwo pójdą do sądu w Warszawie, do sądu w Poznaniu, we Wrocławiu, w Gdańsku do sądu rejonowego i państwo tam nie wejdą, bo tam jest tyle ludzi. I to jest dowód na to, że to powinny być wydziały zamiejscowe, a nie sądy, bo tam po prostu nie ma petentów, nie ma spraw, mówiąc krótko”. (Zapis przebiegu posiedzenia komisji Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 62/ 05-12-2012)

 

Ehhh …Wyszło mi że celem jest aby we wszystkich sądach powszechnych nie można było wejść do sądu bo tam jest tyle ludzi…


No i perełka wśród całości wypowiedzi:

„Ale zmiana rozporządzenia wymaga podjęcia odpowiednich czynności, mówiąc krótko. To nie jest, proszę państwa, oświadczenie”. (Zapis przebiegu posiedzenia komisji Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 60/ 22-11-12-2012)



„Jeżeli mamy ustawy ustrojowe, to niech one regulują ustrój w całości. Niech kwestie zasadnicze będą kompleksowo uregulowane. Proszę państwa, mamy i tak do czynienia z bałaganem legislacyjnym w porządku prawnym. Chodzi o to, żeby po prostu tego bałaganu nie zwiększać. Kwestia interpretacji i później stosowania przepisów jest bardzo trudna. Kwestie ustrojowe powinny być zasadniczo kompleksowo uregulowane w jednym akcie prawnym”

(Zapis przebiegu posiedzenia komisji. Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 62/ 05-12-2012)


Nawet zdaniem Pana Podsekretarza Stanu Wojciecha Hajduka wszystko powinno być uregulowane w jednym akcie prawnym i to w ustawie ustrojowej, żeby bałaganu legislacyjnego jaki mamy nie zwiększać, to również rozporządzenie nie jest właściwą formą do kształtowania organizacji wymiaru sprawiedliwości.

I na koniec kilka wypowiedzi tematycznych:

o tym czy można przenieść sędziego:

Sędziego z sądu do sądu nie da się przenieść”.

(Zapis przebiegu posiedzenia komisji, Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 59/ 15-11-2012)

 

„Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Proszę Państwa! Sędziowie są mianowani do sądów dożywotnio, są nieusuwalni. Nie można przenieść sędziego do innego sądu bez jego zgody.”

(Wypowiedzi na posiedzeniach Sejmu, Posiedzenie nr 23 w dniu 11-10-2012 (2. dzień obrad), 27 punkt porządku dziennego: Pytania w sprawach bieżących).


o tym czy rozporządzeniem można zmienić właściwość:

Właściwość sądów, to jest również właściwość rzeczowa i właściwość miejscowa, i nie może być przekazana do uznania prezesa sądu okręgowego czy apelacyjnego, który jest organem powołanym do organizacji pracy sądu, jak również do sprawowania nadzoru nad działalnością administracyjną sądu. Kwestie wątpliwości mogą być rozstrzygnięte tylko i wyłącznie przepisami rangi ustawowej”.

(Zapis przebiegu posiedzenia komisji, Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 59/ 15-11-2012)


No i rozwiązanie zagadki w jakim trybie Minister Sprawiedliwości zażądał akt w sprawie AberGold:

„Mianowicie dlatego, że od marca br. weszły w życie nowe przepisy, które na nowo ukształtowały nadzór administracyjny sprawowany przez Ministra Sprawiedliwości nad działalnością administracyjną sądów. Dziś jest to tak zwany nadzór zewnętrzny, czyli minister kontroluje działalność nadzorczą prezesów sądów. Wcześniej był to tak zwany nadzór zwierzchni, gdzie minister mógł podejmować bezpośrednie czynności w poszczególnych postępowaniach sądowych. Ideą tego kształtu nadzoru było to, by zagwarantować odseparowanie władzy wykonawczej od władzy sądowniczej i po prostu by ograniczyć możliwość ingerowania, w cudzysłowie, ministra sprawiedliwości w sprawy, które się toczą, tak by nie było to odbierane jako jakieś naciski ze strony władzy wykonawczej na władzę sądowniczą. (…) Wątpliwości, które pojawiły się w mediach, wzięły się stąd, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że w nowym kształcie nadzoru administracyjnego minister nie powinien sięgać do akt sądowych, ale – proszę państwa – trzeba mieć świadomość kilku rzeczy. Ustawa o ustroju sądów powszechnych nakłada na ministra szereg zadań. Do tych zadań należy nadzór administracyjny, o czym wcześniej mówiłem, należy również inicjatywa legislacyjna, do tych zadań należy wszczynanie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, jak również zaskarżanie decyzji rzecznika dyscyplinarnego. Do tych zadań należy również to, o czym mówił na samym początku posiedzenia pan przewodniczący, w szczególności informowanie społeczeństwa, w tym parlamentu i rządu, o stanie wymiaru sprawiedliwości. Wątpliwości, które się pojawiły w mediach, wzięły się stąd, że połączono prośbę o akta z działalnością i zadaniami nadzorczymi ministra sprawiedliwości, a to jest po prostu nieprawda. Minister sprawiedliwości zażądał akt tylko i wyłącznie po to, by dla państwa parlamentarzystów przygotować informację na temat funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości przez pryzmat spraw związanych z tak zwaną aferą Amber Gold. Czyli mówiąc krótko, zastrzeżenia podnoszone do tej pory, że minister w ten sposób łamie zasady nadzoru administracyjnego, chociaż tutaj w mojej ocenie też nie ma wątpliwości, ale abstrahując od tej okoliczności, są po prostu chybione i wynikają z, jak się wydaje, nierzetelnej informacji, która pojawiła się w mediach. Minister zażądał akt tylko po to, by poinformować społeczeństwo, jak pracuje wymiar sprawiedliwości przez pryzmat tych konkretnych spraw. Państwo muszą wiedzieć, że te sprawy, których akta były ściągnięte do ministerstwa, są sprawami zakończonymi wiele lat temu. W ogóle nie ma możliwości twierdzenia, że minister wywierał jakiekolwiek naciski na któregokolwiek z sędziów, czy na prezesa, czy w ogóle na wymiar sprawiedliwości. Proszę państwa, takie jest moje zdanie, jako wiceministra sprawiedliwości, jak również jako sędziego”.
(Zapis przebiegu posiedzenia komisji, Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka /nr 52/, 28-09-2012)

Jednym słowem ot tak sobie wziął i to w imię „poinformowania parlamentarzystów i społeczeństwa”!!! To ja dziękuję za „tak sobie wziął” i zasłanianiem się moim dobrem.. bo informacja jaka została podana była co najmniej nierzetelna…

I tak sobie myślę, że… może warto poświęcić choć jedną Komisję Sprawiedliwości na działania Pana Ministra Sprawiedliwości… zgodnie z życzeniem Pana Podsekretarza Stanu – Wojciecha Hajduka… który stwierdził:

„Ja rozumiem, że posiedzenie Komisji jest poświęcone projektowi ustawy, a nie działaniom pana ministra sprawiedliwości”.

Czekam z utęsknieniem na tą Komisję Sprawiedliwości…


czwartek, 13 grudnia 2012

ZAKAZY KONSTYTUCYJNE


Po wczorajszym wpisie na moim blogu pojawił się komentarz Caiusa Lucjusza dotyczący tego, że swoim wpisem skomentowałam wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Jestem daleka od tego. Moje słowa nie zostały skierowane przeciwko treści wyroku. Nie padło ani jedno stwierdzenie, czy wyrok był dobry czy zły. To bowiem oceni historia i następne pokolenia, tak jak miało to miejsce choćby p
o zmianie ustroju w Polsce. 


Cały wpis dotyczył warunków w jakich zapadł ów wyrok, a zatem kwestii pojęcia „niezawisły” rozumianego jako „bezstronny”. To są bowiem wartości konstytucyjne, które ja jako obywatel żądam aby były spełniane przez każdy sąd, niezależnie czy mówimy o sądzie powszechnym, administracyjnym, Trybunale Konstytucyjnym czy Sądzie Najwyższym. Są one bowiem gwarantem tego, że sprawa z jaką obywatel trafi do takiego sądu zostanie rozpoznana obiektywnie i z należytą atencją sędziego. Że w sytuacji, w której zachodzą przesłanki do wyłączenia się sędziego od rozpoznania sprawy on się wyłączy. Że nikt nie wskaże który sędzia ma rozpoznać akurat tę konkretną sprawę oraz, że nikt opierając się na zbytnim formalizmie nie zaważy się poświęcić sprawiedliwości. Oraz to, że nikt przed zapadnięciem wyroku nie będzie mówił powołując się na rozmowy z sędzią jaki zapadnie wyrok czy też nie będzie pokazywał swojego stosunku do sprawy.

To jest to o czym pisałam.

Wczorajszy wpis był oparty o fakty i przepisy prawa. Ja bowiem nadal wierzę, mimo zalewu ustaw o nie najlepszej jakości, że przestrzeganie prawa przez każdego z nas jest podstawowym obowiązkiem. I nie ważne jest czy się to komuś podoba czy nie, czy ktoś jest tym z zawodu czy innym. Zgodnie z zasadą dura lex sed lex.

Jednak nie wiem jak mam wymagać by zwykły sędzia stosował się do zasad konstytucyjnych jeżeli przykład jaki dał Trybunał Konstytucyjny stoi w sprzeczności z tymi zasadami. Ustawodawca kształtując wszystkie procedury (cywilną, karną, przed sądami administracyjnymi, czy przed Trybunałem Konstytucyjnym) po coś wyraźnie określił minimum gwarancji konstytucyjnych właśnie poprzez zakaz orzekania we własnej sprawie, zakaz rozmów na temat treści wyroku zanim on zapadł przez sędziego, zakaz wyrażania swoich poglądów w rozpoznawanej sprawie, zakaz stronniczości na sali sądowej, zakaz wyznaczania konkretnych sędziów do konkretnych spraw. Te zakazy są naczelnymi zakazami jakimi musi się kierować każdy sędzia. I ja oczekuję, że tych zakazów będzie przestrzegał.

Tymczasem to co widziałam wczoraj stało w sprzeczności z tymi zasadami. Orzekał sędzia we własnej sprawie, bo orzekał co do treści aktu normatywnego przez niego zaproponowanego. Sędzia sprawozdawca wypowiadał na sali monologi stanowiące ocenę sprawy. Ustne motywy rozstrzygnięcia to było czytanie treści uzasadnienia. Przed wyrokiem Minister Sprawiedliwości twierdził, że jest spokojny o wyrok bo rozmawiał z sędziami z Trybunału Konstytucyjnego (to już druga sprawa przed Trybunałem co do której słyszę takie stwierdzenie). Ani Krajowa Rada Sądownictwa, ani Stowarzyszenie Sędziów Polskich „IUSTITIA” nie zostały uznane za stronę postępowania mimo, że złożyły stosowne wnioski oraz mimo, że na sali sądowej widziałam przedstawicieli tychże gotowych do zajęcia stanowiska.

Ustne motywy rozstrzygnięcia ograniczyły się do treści zarzutów mimo, że istnieją inne przepisy, które należało rozważyć, nie wspominając o wyjaśnieniu kwestii tego w jaki sposób doszło do obliczenia progu ostrożnościowego w dacie uchwalania ustawy „okołobudżetowej” co wydawało się być kluczową kwestią, albowiem ustawodawca sam zdecydował, że tylko w przypadku przekroczenia drugiego progu (55%-60%) zamraża się wynagrodzenia pracownikom sfery budżetowej, ale wszystkim bez wyjątku. A te kwestie nie zostały wyjaśnione. Słowo „zapewnia się” tak nurtujące jednego z sędziów składu że aż sięgnął do przepisu Konstytucji dot. służby cywilnej w urzędach państwowych (której jakoś w Ministerstwie Sprawiedliwości jak na lekarstwo). A jakoś nie zauważyłam, żeby ten sam sędzia pokusił się o porównanie owego „zapewnia się” do treści innej normy konstytucyjnej „zapewnia się wolność słowa”… A co z pojęciem „pracownik” w kontekście sędziów? To w końcu pracownikiem ten sędzia jest czy nie jest? Bo jak jest to ma prawo do wynagrodzenia za nadgodziny, przerw w pracy itd. i należałoby zmienić dotychczasowe orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. A jak nie jest to jak można uznać, że dotyczy go przepis o zamrażaniu wynagrodzeń pracownikom? Na te pytania nie dostałam odpowiedzi z uzasadnienia wyroku, który został odczytany.

Jak mam więc uznać, że Trybunał Konstytucyjny postępował w sposób bezstronny? Jak mam zatem przejść do porządku dziennego nad tym co się stało? Dlaczego sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mają być traktowani przeze mnie lepiej?

Nie będą. Oczekuję od nich tego samego co od innych sędziów. Wszyscy równi wobec prawa.

I żeby nie być jedynie pieniaczką uprzejmie informuję, że wystosowałam do Trybunału Konstytucyjnego wnioski o informację publiczną w celu jej ponownego wykorzystania dotyczących procedury wyłaniania składu, sposobu procedowania sprawy, treści protokołu i nagrania rozprawy bazując na przepisach dot. Trybunału Konstytucyjnego (nie tylko tych opisanych przeze mnie), odbytych spotkań z Ministrem Sprawiedliwości, sędziów uczestniczących w opracowaniu stanowiska do druku 29 (ustawa „okołobudżetowa”), itd., a o treści odpowiedzi poinformuję jak tylko dostanę.

Na dziś wiem za to jedno.

Wiem, że jeżeli nie będziemy reagować w takich sytuacjach jak ta z wczoraj, kiedy najważniejszy, bo konstytucyjny sąd, nie stosuje się do zakazów i gwarancji konstytucyjnych ignorując je na oczach całego społeczeństwa, to za chwilę doprowadzimy do sytuacji, kiedy Pan Minister Sprawiedliwości zadzwoni do jakiegoś Prezesa Sądu Powszechnego przywiezionego uprzednio w teczce (ostatnio zrobił to proponując nowego Prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku), by ten wyznaczył określonego sędziego do określonej sprawy wskazując jaki ma zapaść wyrok pod groźbą nasłania sędziów wizytatorów i wszczęcie takiego bądź innego postępowania dyscyplinarnego. I w takim wypadku to o konstytucyjnych wartościach będziemy mogli rozmawiać z rozrzewnieniem, nutką nostalgii i łzą w oku i się zastanawiać jak do tego doszło, że wschodnia granica znowu w naszej historii przesunęła się na zachód i że znowu nie mamy niezależnych sądów i niezawisłych sędziów.

środa, 12 grudnia 2012

WSTYD



Jak wiecie śledzę ruchy Ministerstwa Sprawiedliwości, bo jest to ministerstwo, które w mojej ocenie nie powinno nosić tej nazwy wobec bezprawia jakie serwuje a to w aktach normatywnych, a to w decyzjach podejmowanych wobec władzy sądowniczej, ale również w ruchach pozornie neutralnych, bo konsekwencję tych działań ponosi obywatel każdego dnia.

Wydawało mi się, że jednym z organów, który mógłby sprzeciwić się takim patologiom jest Trybunał Konstytucyjny, który powinien stać na straży najważniejszych wartości – tj. Konstytucji i obowiązku jej przestrzegania. Przeczytałam znaczną część wyroków Trybunału Konstytucyjnego zarówno dotyczących procedur sądowych, jak i kwestii ustroju sądownictwa, ale i prawidłowej legislacji. W znacznej części tych wyroków widziałam jednak, że normy konstytucyjne zwyciężają, a przynajmniej zwyciężały do pewnego momentu… tj. do 2007 r.

Również wiecie, że byłam w poniedziałek na wykładzie prof. Ewy Łętowskiej na zaproszenie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, a wykład poświęcony był roli Rzecznika Praw Obywatelskich i Trybunału Konstytucyjnego. Niestety pomimo zaproszenia z Trybunału Konstytucyjnego pojawił się jedynie Prezes Trybunału Konstytucyjnego i to też zdaje się dlatego, że tak wypadało a nie dlatego, że chciał. A wykład tak jak pisałam powinien być obowiązkowy dla nas wszystkich. Doświadczenia Pani Profesor zarówno z czasów bycia Rzecznikiem Praw Obywatelskich, jak i zasiadania w Trybunale Konstytucyjnym są bezcenne. To był jeden z najlepszych i najbardziej smutnych wykładów, dlatego, że Pani Profesor zwróciła uwagę na pewną w mojej ocenie patologię polegającą na tym, że zapomina się o prawach człowieka, niezależnie kim on jest. Że w chwili obecnej w Trybunale Konstytucyjnym mamy do czynienia nie z oceną wartości konstytucyjnych w tym aspekcie, ale z posuniętym formalizmem kontroli konstytucyjnej…

W dniu dzisiejszym muszę zgodzić się z Panią Sędzią.

I jest mi wstyd… Wstyd za 12 sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy pokazali dzisiaj, że to o co walczono, tj. demokrację i wolności człowieka i jego prawa można przehandlować za wynagrodzenie sędziego Trybunału Konstytucyjnego.

Dzisiaj bowiem zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego  w sprawie zamrożenia wynagrodzeń sędziów. Powiecie, że sędziowie zarabiają dużo i muszą być traktowani tak samo. Tylko dzisiaj pokazano, że żaden obywatel w chwili obecnej nie ma co liczyć na wygraną w Trybunale Konstytucyjnym, bo ten orzeknie to co jest zgodne z polityką państwa. Co więcej po dzisiejszym wyroku śmiem twierdzić, że Pan Minister Sprawiedliwości rzeczywiście konsultował się z niektórymi sędziami Trybunału Konstytucyjnego i to nie tymi w stanie spoczynku, ale pełniącymi urząd, tak jak przekazywał w wywiadach i na różnych spotkaniach i uzgodnił wyrok w sprawie ustawy o ustroju sądów powszechnych.

Czemu tak twierdzę?

Otóż dzisiejszy wyrok zapadł prawie w pełnym składzie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Piszę „prawie” bo jeden z sędziów Trybunału wniósł o wyłączenie, bo pisał stanowisko jako członek Krajowej Rady Sądownictwa w tej sprawie. Jednym słowem uczynił zadość zasadzie niezawisłości uznając, że nie może orzekać bo nie zachowałby zasady bezstronności. Niestety za przykładem Pana Sędziego Leona Kieresa nie poszedł Prezes Trybunału Konstytucyjnego – Pan Andrzej Rzepliński, mimo, że to jemu można przypisać autorstwo przepisu podlegającego kontroli w dniu dzisiejszym. W uzasadnieniu do ustawy powszechnie nazwanej „okołobudżetową” znajduje się na str. 24 w ramach Oceny Skutków Regulacji następujący zapis: W zakresie zmian zasad ustalania wysokości wynagrodzeń sędziów i prokuratorów Prezes Trybunału Konstytucyjnego stwierdził, iż o ile zrozumiałe jest i może zasługiwać na aprobatę – w świetle głównych przesłanek proponowanej regulacji (sytuacja finansów publicznych w 2012 roku ) – zmodyfikowanie („zamrożenie”) zasad wynagradzania sędziów w 2012 roku (brak waloryzacji), o tyle trudno zaakceptować propozycję systemowej zmiany (od
2013 roku) ustawowego mechanizmu waloryzacji wynagrodzeń sędziowskich. W związku z powyższym Prezes Trybunału Konstytucyjnego poddał pod rozwagę sformułowanie przepisu szczególnego (lex specialis) ustanawiającego „zamrożenie”, tj. zawieszającego systemową waloryzację wynagrodzeń w 2012 roku. (tutaj: W zakresie zmian zasad ustalania wysokości wynagrodzeń sędziów i prokuratorów Prezes Trybunału Konstytucyjnego stwierdził, iż o ile zrozumiałe jest i może zasługiwać na aprobatę – w świetle głównych przesłanek proponowanej regulacji (sytuacja finansów publicznych w 2012 roku ) – zmodyfikowanie („zamrożenie”) zasad wynagradzania sędziów w 2012 roku (brak waloryzacji), o tyle trudno zaakceptować propozycję systemowej zmiany (od
2013 roku) ustawowego mechanizmu waloryzacji wynagrodzeń sędziowskich. W związku z powyższym Prezes Trybunału Konstytucyjnego poddał pod rozwagę sformułowanie
przepisu szczególnego (lex specialis) ustanawiającego „zamrożenie”, tj. zawieszającego systemową waloryzację wynagrodzeń w 2012 roku. (do sprawdzenia tutaj:  http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/druk.xsp?nr=29)

Tymczasem z art. 26 ust. 1 pkt 1 i 2 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym wynika, że „Sędzia Trybunału podlega wyłączeniu od udziału w rozstrzyganiu w sprawach, w których: 1) wydał lub uczestniczył w wydaniu zakwestionowanego aktu normatywnego, wyroku, decyzji administracyjnej albo innego rozstrzygnięcia, 2) był przedstawicielem, pełnomocnikiem, radcą prawnym lub doradcą jednego z uczestników postępowania”

Jak widać Pan Andrzej Rzepliński w składzie zasiadać nie powinien choć to uczynił, a już dotykać się do sprawy tym bardziej. Chciałoby się rzec HAŃBA!!!

Ale to nie wszystko. Otóż sędzią sprawozdawcą została wyznaczona Pani Teresa Liszcz. A zatem sędzia, która swego czasu wyraziła swój pogląd na temat trybu ustawodawczego i tego, że opinia Krajowej Rady Sądownictwa to takie tam fanaberie, podczas gdy akurat w tej sprawie było to jednym z zarzutów. Cóż za traf, że dzisiaj była sprawozdawcą?! Jednak w przypadku tamtego wyroku większość sędziów Trybunału Konstytucyjnego uznała, że doszło do naruszenia zasad prawidłowej legislacji (wyrok TK K 98/07). Oczywiście Pani Teresa Liszcz ma prawo uważać inaczej, jednak największym problemem jaki dzisiaj zaobserwowałam to dwie kwestie: pierwsza to to, że Pani Teresa Liszcz (przepraszam ale słowo sędzia jakoś nie przechodzi mi przez gardło ani klawiaturę) zamiast zadawać pytania prowadziła monolog wyrażając swoje poglądy na temat sprawy zanim zapadł wyrok. Retoryczne stwierdzenia dot. sprawiedliwości społecznej, czy też zadawanie pytań o „reprekusje” na arenie międzynarodowej wyraźnie wskazywały na stanowisko końcowe w sprawie… A już odczytanie uzasadnienia po wyroku jak dla mnie to pokazówka braku bezstronności. Pozwolę sobie w tym miejscu wskazać, że brak zachowania bezstonności sędziego można wykazać, poprzez zachowanie sędziego w toku procesu lub wynikające z treści wyroku (tak ETPCz w wyroku z 6.05.2003 r. w sprawie Kleyn i inni p. Niderlandom, § 195). Tutaj myślę, że bez problemu do wykazania, zarówno jako kryterium subiektywe, jak i obiektywne.

Nie wiem też jaka była podstawa zarządzenia rozpoznania sprawy przez pełny skład Trybunału Konstytucyjnego… Jest to o tyle ciekawe, że zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt 1 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym „Trybunał orzeka: 1) w pełnym składzie w sprawach: a) sporów kompetencyjnych pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa, b) o stwierdzenie przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej oraz powierzeniu Marszałkowi Sejmu tymczasowego wykonywania obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej, c) zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych, d) z wniosku Prezydenta Rzeczypospolitej o stwierdzenie zgodności ustawy z Konstytucją przed jej podpisaniem lub umowy międzynarodowej z Konstytucją przed jej ratyfikacją, e) o szczególnej zawiłości, z inicjatywy prezesa Trybunału lub gdy z wnioskiem o rozpoznanie zwróci się skład orzekający wyznaczony do rozpoznania danej sprawy albo w sprawach, w których szczególna zawiłość wiąże się z nakładami finansowymi nie przewidzianymi w ustawie budżetowej, a w szczególności gdy skład orzekający zamierza odstąpić od poglądu prawnego wyrażonego w orzeczeniu wydanym w pełnym składzie”.

Jakoś przesłanek tutaj nie widzę… A już w kontekście sentencji i uzasadnienia tym bardziej.

Nie zauważyłam również jakiegokolwiek ruchu ze strony Trybunału Konstytucyjnego w przedmiocie dopuszczenia organizacji społecznej do udziału w postępowaniu. Zarówno składowi orzeczniczemu, jak i stronom postępowania przez Trybunałem Konstytucyjnym był znany fakt, wniesienia przez Stowarzyszenie Sędziów Polskich „IUSTITIA” o dopuszczenie do udziału w sprawie jako „przyjaciela sądu”. Taki wniosek powinien podlegać procedurom wynikającym z kodeksu postępowania cywilnego, albowiem w art. 20 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym znajduje się odesłanie do tegoż kodeksu w zakresie nie uregulowanym w ustawie. A tu nic…

Ale to nie wszystko…

Zgodnie z art. 19 ust. 1 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym „Trybunał w toku postępowania powinien zbadać wszystkie istotne okoliczności w celu wszechstronnego wyjaśnienia sprawy”. Jest to ciekawy przepis, bowiem wskazuje, że najważniejsze jest wszechstronne rozważenie sprawy, nie zaś granice zaskarżenia. Chodzi bowiem o kwestię zgodności aktu normatywnego z Konstytucją (oczywiście adekwatnymi wzorcami konstytucyjnymi, a nie wszystkimi przepisami prawa). Oczywiście najlepiej jest jeśli w skardze konstytucyjnej lub wniosku inicjator postępowania zawrze magiczną formułkę „Z ostrożności procesowej skarżący zauważa jednocześnie, że zgodnie z utrwalonym orzecznictwem TK w ramach kontroli konstytucyjnej decydujące znaczenie ma istota sprawy a nie jej oznaczenie zgodnie z zasadą Falsa demonstratio non nocet”, jednakże jej niezawarcie nie powinno zwalniać w świetle ww. przepisu art. 19 ust. 1 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym sędziów składu orzekającego od dostosowania się do jego treści. Tymczasem mamy kolejne orzeczenie Trybunału, w którym ograniczamy się do ram „wniosku” i wałkujemy je do bólu nie zauważając innych przepisów dotyczących istoty praw obywateli.

Dzisiejszy wyrok zapadł z pominięciem pewnych ważnych przepisów… i w sprzeczności z wcześniejszymi wyrokami samego Trybunału Konstytucyjnego, których mogłabym wymienić co najmniej kilka, a dotyczących „zamrażania wynagrodzeń” (przypomnę podobna akcja zamrażania wynagrodzeń miała miejsce dokładnie 10 lat wcześniej), braku opinii właściwych organów (np. wyroki z 1998 i 2007 r.), niedopuszczalnych zmian w ustawie (te same wyroki), okresu odpowiedniego vacatio legis (jako dodatkowe poza innymi uchybieniami).

Te działania pokazują „głębię” ochrony praw obywateli przez Trybunał Konstytucyjny.

I jak sobie jeszcze przypomnę, że sam Minister Sprawiedliwości kilkakrotnie powiedział, że jest spokojny wyroku w sprawie ustawy o ustroju sadów powszechnych i tego, że może znosić sądy, bo rozmawiał z sędziami Trybunału Konstytucyjnego to już wiem jaki będzie wyrok… Będzie on UZGODNIONY i nijak mający się do przepisów Konstytucji. Bo zapewne owym 12 sędziom Trybunału Konstytucyjnego w głowach się majaczy, że jak oni orzekną to już nie ma innego sądu, który osądzi co zrobili…

Otóż niestety dla nich jest… a nawet dwa i niestety mam nadzieję, że doczekam chwili kiedy usłyszę wyrok tych Trybunałów, że Trybunał Konstytucyjny w RP to sądem bezstronnym i niezawisłym nie był w dacie orzekania…

I za to jest mi wstyd… bo doprowadzono mnie do sytuacji kiedy czekam na pozwanie mojego własnego kraju jako naruszającego prawa obywatela...

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Byłam (na fb wpis był na bieżąco, ale z komórki na razie nie potrafię zamieszczać wpisów na blogu) na wykładzie Pani Prof. Ewy Łętowskiej w ramach cyklu poświęconego pamięci M.Nowickiego na zaproszenie HFPCz i tak sobie myślę, że to powinien być wykład obowiązkowy dla nas wszystkich, czas sobie uświadomić bowiem co oznacza demokratyczne państwo prawa. A specjalistom z Ministerstwa Sprawiedliwości i Samemu Ministrowi powinien być postawiony warunek sprawowania funkcji od przejścia szkolenia u Pani Profesor ale także zrozumienia tej materii. Jednocześnie bardzo dziękuje za zaproszenie Panu Adamowi Bodnarowi za zaproszenie.

sobota, 8 grudnia 2012

SZEF RCL, CZYLI RZĄDOWEGO CENTRUM LANIA WODY, O LEGISLACJI

Przeczytałam dzisiaj (jeszcze, bo 23:52 jak piszę ten tekst) w alertach jakie otrzymuje, że mamy w ramach opinii artykuł szefa Rządowego Centrum Legislacji – Macieja Berka „Dziennik Ustaw nie jest zwykłą gazetą” .

No muszę powiedzieć, że aż kupiłam papierowe wydanie… Po otworzeniu we właściwym miejscu stwierdziłam, że chyba się zgłoszę na jakiś ważny urząd, bo 2 strony opinii jakie mi się okazały to nic innego jak artykuły (szt. 2 każdy na jednej stronie – całej!!!) to dzieła pracy twórczej wysokiej rangi przedstawicieli „organów”. Z lewej strony ukazał się bowiem artykuł Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości – Jacka Gołaczyńskiego, jednakże z podpisem „sędzia, wykładowca na Uniwersytecie Wrocławskim” (boszz to już nawet Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości nie chce się przyznawać do bycia Wiceministrem Sprawiedliwości… takie czasy ehh też bym się nie przyznawała). Z prawej właśnie ów artykuł szefa Rządowego Centrum Legislacji… Ja też tak chcę, bo jak obaj panowie mają czas na pisanie artykułów i to tak obszernych to tylko pozazdrościć… ciekawe czy za opublikowanie ich zapłaciło państwo… chyba, że to nowa strategia Rzeczpospolitej, by stać się „Trybuną Ludu” i publikować tylko opinie „rządowe”.

No ale nic zajmijmy się naszym artykułem Szefa Rządowego Centrum Legislacji. (wersja internetowa jest… ale trzeba za nią zapłacić!!! Nie podaje więc linka, bo jak dla mnie szkoda kasy o czym poniżej).

Patrząc na tytuł ucieszyłam się bardzo, że szef tak ważnego Centrum dostrzega, że Dziennik Ustaw nie jest gazetą… Choć nie! On zauważa, że „nie jest zwykłą gazetą”, a zatem gazetą jest, ale „niezwykłą” co by tłumaczyło jego postawę przy publikacji „lub Lubań”. Śmiem jednak zwrócić uwagę, że odkąd najstarsi górale pamiętają, a pamiętają wiele, Dziennik Ustaw gazetą nigdy nie był, ani zwyczajną, ani nadzwyczajną, bo jest dziennikiem urzędowym. Bo od zawsze był. To, że ma napisane „dziennik” nie oznacza gazety codziennej. Jak Pan Szef Rządowego Centrum Legislacji wbrew swoim obowiązkom nie chce zaznajomić się z ustawą z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (Dz. U. z 2011 r. Nr 197, poz. 1172, z późn. zm.) wystarczy zajrzeć na wikipedię, by sobie przeczytać (tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziennik_Ustaw)

Z zaciekawieniem zaczęłam czytać, bo chciałam się dowiedzieć co ma do powiedzenia tak ważna osoba w artykule na całą stronę i zrozumieć zachowanie Szefa Rządowego Centrum Legislacji, który niedopełniając obowiązku ustawowego doprowadził do publikacji rozporządzenia „lub Lubań”.

Muszę powiedzieć, że zmęczyłam się czytaniem artykułu, bo mimo, że miał stanowić w moje ocenie polemikę z artykułem Pana Sędziego Rafała Puchalskiego – członka zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich „IUSTITIA” opublikowanego również w Rzeczpospolitej „Likwidacja sądów: „lub czasopisma” legislacyjnie blisko” (tutaj: http://prawo.rp.pl/artykul/954169-Likwidacja-sadow---lub-czasopisma--legislacyjnie-blisko.html - artykuł też płatny, ale tym razem warto zapłacić jak ktoś nie czytał) to jak dla mnie to raczej kwalifikuje się na „usiłowanie nieudolne”, które powinno być w tym wypadku karalne.

Trudno bowiem za polemikę uznać tekst, w którym pojawiają się aż 2 przepisy prawa i to od czapy, podczas gdy artykuł Pana Sędziego był oparty na przepisach.

W dziele prasowym Szefa Rządowego Centrum Legislacji czytamy zatem, że obowiązek sprawdzania aktów przed publikacją wynika z treści przepisu art. 14c pkt 6 ustawy o Radzie Ministrów… (pierwszy przepis)

Sprawdziłam zatem co zawiera ten artykuł i … patrzę … patrzę … i jakoś nie widzę tego sprawdzania… Przepis bowiem brzmi:

„Art. 14c. Centrum zapewnia obsługę prawną Rady Ministrów poprzez: 6) wydawanie, z upoważnienia Prezesa Rady Ministrów, na zasadach i w trybie określonych w odrębnych przepisach Dziennika Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej oraz Dziennika Urzędowego Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski".

Hmmm… Ktoś widzi?? Jak tak proszę mi wskazać.

Dodam, że z innych punkty tegoż artykułu tez się nie da owego sprawdzania wywieść, bo poza wydawaniem Dziennika Ustaw i Monitora Polskiego nasze Rządowe Centrum Legislacji ma następujące zadania:
1) opracowywanie rządowych projektów ustaw na zasadach i w trybie określonych w regulaminie pracy Rady Ministrów, chyba że na podstawie odrębnych przepisów opracowywanie określonych rodzajów projektów ustaw należy do właściwości innych podmiotów;
2) opracowywanie stanowisk prawno-legislacyjnych do rządowych projektów aktów prawnych innych niż określone w pkt 1 oraz do projektów założeń projektów ustaw;
3) opracowywanie pod względem legislacyjnym rządowych projektów aktów prawnych innych niż określone w pkt 1, skierowanych do rozpatrzenia przez Radę Ministrów, w tym poprzez ich ocenę pod względem prawnym i redakcyjnym przez Komisję Prawniczą prowadzoną przez Centrum;
4) analizowanie orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich i Sądu Pierwszej Instancji w szczególności w zakresie wpływu na polski system prawa;
5) koordynowanie pod względem prawnym i formalnym przebiegu uzgodnień rządowych projektów aktów prawnych;
7) współdziałanie z ministrem właściwym do spraw członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej w sprawie dostosowania prawa polskiego do prawa Unii Europejskiej i jego wykonywania;
8) współdziałanie z Radą Legislacyjną w zakresie opiniowania rządowych projektów aktów normatywnych pod względem ich zgodności z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej oraz spójności z polskim systemem prawa;
9) monitorowanie wydawania przez organy administracji rządowej przepisów wykonawczych do ustaw.
10) wykonywanie innych zadań określonych w odrębnych przepisach lub wskazanych przez Prezesa Rady Ministrów.

Jak Pan Berek chce sprawdzać i kiedy na podstawie tego przepisu nie wiem…

Czytam dalej, że na Rządowym Centrum Legislacji ciąży obowiązek wyłapania byków również na etapie przesłania do publikacji, bo zdarza się, że a to nie ma daty albo innych rzeczy … podpisane akty normatywne w demokratycznym państwie prawa przesyłane do publikacji po podpisie elektronicznym nie mają dat albo pełnej nazwy?? Szok!!! I że to dzięki Rządowemu Centrum Legislacji to co opublikowane jest lepsze…

Pan Szef Rządowego Centrum Legislacji chyba z nas kpi!!!

Pozwolę sobie znowu zauważyć, że zgodnie z ustawą z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych, a co wskazał Pan Sędzia Rafał Puchalski, nie przewiduje takich poprawek.

Otóż zgodnie z art. 15 ust. 1 ustawy z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych „Podstawą do ogłoszenia aktu normatywnego lub innego aktu prawnego jest akt w formie dokumentu elektronicznego opatrzony przez upoważniony do wydania aktu organ bezpiecznym podpisem elektronicznym, w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 18 września 2001 r. o podpisie elektronicznym (Dz. U. Nr 130, poz. 1450, z późn. zm.2)), weryfikowanym przy pomocy kwalifikowanego certyfikatu, zwanym dalej "bezpiecznym podpisem elektronicznym", zaś taki akt zgodnie z art. 3 tej ustawy „Akty normatywne ogłasza się niezwłocznie”. Co więcej z art. 2a ww. ustawy wynika, że „1. Akty normatywne i inne akty prawne podlegające ogłoszeniu ogłasza się w formie dokumentu elektronicznego w rozumieniu ustawy z dnia 17 lutego 2005 r. o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne (Dz. U. Nr 64, poz. 565, z późn. zm.1)), chyba że ustawa stanowi inaczej. 2. Dzienniki urzędowe wydaje się w postaci elektronicznej, chyba że ustawa stanowi inaczej. 3. Dla każdego dziennika urzędowego wydawanego w postaci elektronicznej organ wydający prowadzi odrębną stronę internetową”.

Jednym słowem: jak w naszym przypadku Minister Sprawiedliwości podpisał rozporządzenie, opatrzył podpisem elektronicznym i przesłał publikacji, to komukolwiek w Rządowym Centrum Legislacji wara od treści tylko natychmiast publikujemy w elektronicznym dzienniku ustaw!!!

A jak znaleźliśmy byki… to informujemy, że w rozporządzeniu opublikowanym w Dzienniku Ustaw poz. X są byki, ale nie każde, bo jak akurat trafnie zauważył Pan Szef Rządowego Centrum Legislacji byki merytoryczne poprawiane być nie mogą, i wtedy uruchamiamy procedurę z art. 17 ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych!!!

Ten zaś stanowi, że:

Art. 17. 1. Błędy w ogłoszonym tekście aktu prawnego prostuje się w formie obwieszczenia. Sprostowanie nie może prowadzić do merytorycznej zmiany tekstu aktu prawnego.
2. Sprostowanie błędu ogłasza się w tym samym dzienniku urzędowym, w którym ogłoszono prostowany akt.
2a. Błędy w tekstach ustaw prostuje Marszałek Sejmu.
2b. Błędy w tekście umowy międzynarodowej, w tekście tłumaczenia umowy międzynarodowej na język polski lub w tekście oświadczenia rządowego dotyczącego tej umowy prostuje minister, który występował z wnioskiem o ogłoszenie tej umowy w dzienniku urzędowym.
3. Prezes Rady Ministrów, z własnej inicjatywy lub na wniosek właściwego organu, prostuje błędy w tekstach aktów innych niż wymienione w ust. 2a i 2b, ogłoszonych w Dzienniku Ustaw, Monitorze Polskim i Monitorze Polskim B.

Gdyby w rozporządzeniu ‘lub Lubań” były „byki redakcyjne”, jak nam objawiła Pani Rzecznik prasowa Ministra Sprawiedliwości Pan Premier powinien by sprostować te byki w rozporządzeniu „lub Lubań” w wersji z 5 października 2012 r. Co oznacza, że Minister Sprawiedliwości powinien napisać do Pana Premiera, że „bardzo przepraszam, ale duch prawa jest niewystarczający, zrobiłem byki i proszę o ich sprostowanie. Podpisano: Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin”.

Co więcej Pan Premier musiałby dokonać owego sprostowania zgodnie z Załącznikiem do Rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie technik prawodawczych, tj. zgodnie z § 111 i § 112 w ramach działu „Sprostowanie błędów”. A przepisy te stanowią:

§ 111. Sprostowanie błędu może dotyczyć tylko tekstu aktu normatywnego ogłoszonego w dzienniku urzędowym.
§ 112. 1. Obwieszczenie o sprostowaniu błędu zawiera:
1) tytuł obwieszczenia, a w nim nazwę organu prostującego błąd oraz datę wydania obwieszczenia i jego przedmiot;
2) podstawę prawną sprostowania błędu;
3) tytuł aktu normatywnego, w którym prostuje się błąd, a także oznaczenie dziennika urzędowego, w którym został ogłoszony ten akt;
4) przepis prawny aktu normatywnego podlegający sprostowaniu;
5) przytoczenie błędu, który jest przedmiotem sprostowania;
6) fragment tekstu aktu normatywnego w brzmieniu uwzględniającym sprostowanie błędu.
2. Tytułowi obwieszczenia o sprostowaniu błędu nadaje się brzmienie: "Obwieszczenie Prezesa Rady Ministrów (albo nazwa innego organu wydającego obwieszczenie) z dnia ..... o sprostowaniu błędu".
3. Treść obwieszczenia o sprostowaniu błędu formułuje się według wzoru: "Na podstawie art. 17 ust. 3 (albo art. 17 ust. 4 - gdy obwieszczenie wydaje inny organ niż Prezes Rady Ministrów) ustawy z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (Dz. U. Nr 62, poz. 718, z 2001 r. Nr 46, poz. 499 i z 2002 r. Nr 74, poz. 676) w ..... (tytuł aktu normatywnego, z oznaczeniem dziennika urzędowego, w którym został ogłoszony ten akt) w ..... (oznaczenie jednostki redakcyjnej) zamiast wyrazu "....." powinien być wyraz "...".".
4. Jednym obwieszczeniem o sprostowaniu błędów można sprostować więcej niż jeden błąd w tym samym akcie normatywnym, a także błędy w różnych aktach normatywnych.

Myślę, że Pan Premier byłby zachwycony…

Oczywiście zgadzam się z Panem Berek, że korekty byków w aktach normatywnych nie mogą dotyczyć treści merytorycznej. Ale jak widzicie „lub czasopisma” to pikuś… Pan Pikuś wobec tego co zrobiono w „lub Lubań”. Bo gdyby to był tylko byk na zasadzie „Lebeń” – „Lubań” to prosz… można, co widać powyżej…

Tylko jak zamienić słowo „Lubań” na nic?? Albo zamiast nic dopisać „gmina Siedlce”??
Nie da się!!! Bo to już poprawka merytoryczna wymagająca zmiany rozporządzenia, a zatem całego procesu legislacji!!!

I jak się ma powoływanie przez Pana Szefa Rządowego Centrum Legislacji na przepis Konstytucji RP o zaufaniu obywateli do stanowionego prawa (drugi i ostatni przepis)??

NIJAK

No i na koniec perełka dotycząca tego, że nawet jak się zmienia merytorycznie to nie trzeba tego procesu legislacyjnego na nowo co niby miał potwierdzić w dwu wyrokach Trybunał Konstytucyjny… Nie wiem kto dobierał Panu Szefowi Rządowego Centrum Legislacji te wyroki… jak on sam, to polecam zasadę czytania do końca!!!

Pierwszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28 listopada 2007 r. K 39/07 w sentencji zawiera m.in. orzeczenie, że

Artykuł 1 pkt 30 ustawy z 29 czerwca 2007 r. powołanej w punkcie 4 jest niezgodny z art. 2 w związku z art. 7 i art. 186 ust. 1 Konstytucji przez to, że został uchwalony przez Sejm bez dochowania trybu wymaganego do jego wydania.
Kiepski przykład co?? I to już na starcie…

ale ten wyrok ma w dwa stwierdzenia: jedno, że
„Inaczej jednak było w sprawie o sygn. K 3/98 (wyrok z 24 czerwca 1998 r., OTK ZU nr 6/1998, poz. 52) - chodziło o zaniechanie stosownych konsultacji z Krajową Radą Sądownictwa. W tej właśnie sprawie, dotyczącej statusu sędziowskiego, zaniechanie konsultacji z KRS doprowadziło do stwierdzenia niekonstytucyjności trybu uchwalenia ustawy. W sprawie tej wprowadzono zmiany do pierwotnego projektu rządowego. Nastąpiło to na etapie drugiego czytania. Im później zgłasza się poprawkę, tym donioślejsze uchybienie trybowi opiniowania (pod warunkiem, że poprawka w ogóle wymaga opiniowania). W sprawie o sygn. K 3/98 Trybunał stwierdził jednak, że KRS nie miała możliwości przedyskutowania zmian i podjęcia stosownej uchwały, z uwagi na zbyt krótki czas, w jakim mogłoby nastąpić zwołanie Rady w celu podjęcia formalnej uchwały i przygotowania opinii zaaprobowanej w takiej uchwale. Przyczyną stwierdzenia niekonstytucyjności na tle sprawy o sygn. K 3/98 nie były więc uchybienia w stadium procesu legislacyjnego, w jakim pojawiła się poprawka (drugie czytanie). Chodziło o brak stworzenia warunków do wyrażenia opinii przez KRS, co uznano za istotne uchybienie z uwagi na pozycję konstytucyjną tego ciała”.

To drugi z powołanych przez Pana Szefa wyroków Trybunału Konstytucyjnego mającego potwierdzać, że tam proces legislacyjny się nie powtarza… zawierający w sentencji: Art. 6 ustawy, o której mowa w pkt. 1 sentencji, jest niezgodny z art. 7 Konstytucji, przez to, że został uchwalony przez Sejm bez dochowania trybu wymaganego przepisami prawa do jego wydania. II. Przepis art. 6 ustawy z dnia 17 grudnia 1997 r. o zmianie ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw nie jest, w rozumieniu art. 122 ust. 4 zd. 2 Konstytucji, nierozerwalnie związany z całą tą ustawą.

Oraz drugie stwierdzenie, że „Ocena, czy uczyniono zadość wymogowi zajęcia przez upoważnione podmioty stanowiska w postępowaniu ustawodawczym, musi być dokonywana na tle przebiegu konkretnych prac ustawodawczych. Niemniej wskazać można pewne kryteria, którymi Trybunał Konstytucyjny zawsze powinien się kierować przy dokonywaniu tej oceny. Potrzebę i zakres zasięgania opinii upoważnionych podmiotów o projekcie ustawy i wprowadzanych do niego poprawkach oceniać należy przede wszystkim na tle charakteru tych poprawek. Raz jeszcze przypomnieć należy pogląd TK, wyrażony w orzeczeniu z 19 listopada 1996 r., iż "dopóki projekt jest wynikiem wykonania tych samych założeń, dopóty nie musi po wprowadzeniu doń poprawek i uzupełnień być kierowany ponownie do odpowiednich władz statutowych związku". Z tego punktu widzenia znaczenie zasadnicze ma odróżnienie szerokości i głębokości zgłaszanych poprawek. Konieczność ponownego zasięgania stanowiska w zasadzie nie zachodzi, jeżeli zgłoszone poprawki pozostają w ramach tego samego przedmiotu regulacji, którego dotyczył projekt i do którego upoważniony podmiot odniósł się lub mógł się odnieść w pierwszej swojej opinii. Pomijając sytuacje, w których poprawki doprowadziłyby do zupełnej zmiany założeń projektu, należy przyjąć, że ocena, a następnie przyjęcie bądź - ewentualnie - przekształcenie treści zawartych w projekcie ustawy jest istotą postępowania ustawodawczego. Skoro zaś przekształcanie to jest dokonywane ze świadomością, jaki jest pogląd uprawnionego do opiniowania podmiotu na regulowaną materię, to nie ma podstaw, by ograniczać swobodę ustawodawcy ostatecznego kształtowania treści ustawy. Głębokość ingerencji w rozwiązania proponowane w projekcie jest sprawą ustawodawcy, tak samo zresztą jak w dalszym etapie postępowania ustawodawczego, Senat może nawet całościowo przekształcić treści uchwalone przez Sejm, byle tylko poprawki nie wychodziły poza zakres spraw (materii), które zostały unormowane w ustawie uchwalonej przez Sejm (sygn. K. 25/97). Odmiennie przedstawia się sytuacja, gdy poprawki do projektu ustawy wnoszone w toku prac sejmowych dotyczą materii, które w ogóle nie były regulowane w projekcie, a więc materii wykraczających poza szerokość regulacji zawartych w projekcie. Nawet jeśli treść poselskiej poprawki została - jak w niniejszej sprawie - inkorporowana do projektu rządowego i uznana za jego część przez stronę rządową, to nie może przesłaniać okoliczności, że konkretna nowość normatywna musi być w tym wypadku objęta konsultacją z opiniodawcami, których udział jest obligatoryjny, czy to z mocy tylko art. 2 w związku z art. 7, czy z mocy art. 186 w związku z art. 7 Konstytucji”.
Ładne co?? I jak uzasadnić dopisanie jednej gminy?? Ta sama materia?? No nie wiem wiem… zwłaszcza, że przypomnę, że rozporządzenie z dnia 25 października 2012 r. w kształcie opublikowanym w ogóle nie było konsultowane z nikim, bo nie jest tym samym, które było przesłane do konsultacji…
Przypomnę zatem początki projektu i tego co opublikowano:
Projekt:

Na podstawie art. 20 pkt 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070, z późn. zm.1)) zarządza się, co następuje:

„§ 1. Ustala się siedziby i obszary właściwości sądów apelacyjnych, utworzonych na podstawie rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 16 października 2002 r. w sprawie sądów apelacyjnych, sądów okręgowych i sądów rejonowych oraz ustalenia siedzib i obszarów właściwości (Dz. U. Nr 180, poz. 1508 z późn. zm.2): (…)”

Opublikowano:

„Na podstawie art. 20 pkt 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070, z późn. zm.1)) zarządza się, co następuje:

§ 1. Ustala się siedziby i obszary właściwości sądów apelacyjnych: (…)”

Ta sama materia co?? Uahahahaha

(przy okazji widać że z tymi sądami po 1 stycznia 2013 r. jakoś nie bardzo)

Podobno mowa jest srebrem, a milczenie złotem… ale sobie myślę, że ostatni domywator jaki krąży tj. „mowa jest srebrem, a milczenie złotem… ale jak mówisz upewnij się, że język podłączony jest do mózgu” nabiera nowego znaczenia…

Zaś poziom niekompetencji jaki wykazał Pan Szef Rządowego Centrum Legislacji pisząc swój artykuł sięgnął takiej poprzeczki, że nawet kosmonauci będą mieli problem, by go przeskoczyć.