Takie postawienie sprawy oznacz ni mniej ni więcej, że doszło do wydania polecenia zakończenia spraw ponad 8 letnich i zakończenia spraw w odpowiedniej ilości innych do końca roku 2013 r. Jak bowiem inaczej zrozumieć takie sformułowanie? Przypomina ono mi hasła propagandowe z czasów PRL (mamy chyba z sędzią Waldemarem Żurkiem podobne skojarzenia):
Niestety takiego sformułowania nie wolno bagatelizować. Jest to przejaw coraz większej ingerencji Ministra Sprawiedliwości w sądownictwo, które miało być niezależne od władzy. Ministra nie interesuje też to, czy sprawa została dostatecznie rozpoznana. Nie interesuje go to czy np. w przypadku spraw karnych doprowadzono oskarżonego, co do którego wydano Europejski Nakaz Aresztowania, bo ukrywa się skutecznie poza granicami naszego kraju od wieli lat. Nie uwzględnia wreszcie specyfiki spraw „wieloosobowych”, w których pojawiają się kolejni spadkobiercy, których należy ustalić, by móc im zagwarantować prawo do sądu. Nie wspomnę już o sprawach, w których po raz kolejny uchyla się wyrok do ponownego rozpoznania, bo np. nie powołano przepisu o ruchu drogowym czy doprowadzono świadka z zagranicy mimo przesłuchania go w drodze pomocy prawnej pomiędzy państwami.
Według Ministra Sprawiedliwości sprawy te mają być zakończone i już. Jednocześnie MS nie daje narzędzi w postaci odpowiednio przepisów prawa, czy właściwej obsady kadrowej, by takich przypadków nie było. Usłyszeliśmy bowiem na rozprawie w Trybunale Konstytucyjnym w dniu 21 marca 2013 r. od przedstawicieli MS, że nie wiadomo kto się zajmuje sytuacją w sądownictwie, poza tym, że analitycy oceniają kolejne sprawozdania wynikające z różnych tabelek tworzonych co chwila, które się wypełnia co miesiąc, kwartał czy rok.
Co ciekawe sprawy o jakich mówimy, a zatem np. te ponad ośmioletnie, podlegają ścisłemu nadzorowi zarówno w ramach wizytacji, jak i przeprowadzanych lustracji, w tym wizytatorów właśnie z MS, którzy sami stwierdzają brak możliwości ich zakończenia. Przecież sprawy te są każdorazowo opisywane co do czynności jakie się podjęło, a wizytatorzy różnych szczebli oceniają zasadność takich działań.
Jaki będzie efekt tego pisma? Taki, że sędziowie tzw. liniowi, czyli nie pełniący funkcji w sądzie, zamiast zajmować się wszystkimi sprawami będą dostawać polecenia zajęcia się akurat tymi sprawami, bez patrzenia na to, że bieżący „wpływ” będzie czekał i za jakiś czas sprawy jakie obecnie trafiają do sądów mogą same stać się „zaległościami” jak to ujmuje MS. Prezesi sądów w obawie o „niezadowolenie Ministra” będą bowiem dwoić się i troić, by nie dać pretekstu do zarządzenia im lustracji w celu ich odwołania. Takie działanie prowadzi nas do nikąd. Bo zamiast kompleksowo zanalizować problemy jakie powodują, że dochodzi do powstawania np. „ośmiolatek” i podjąć próbę znalezienia rozwiązań, nawet wieloletnich, proponuje się rozwiązania w przypływie „medialnego szumu” lub tak jak w tym przypadku, w sposób niedozwolony usiłuje się wymóc rzeczy niemożliwe. Jak bowiem zakończyć postępowanie sądowe w sytuacji niemożności jej zakończenia?
Na szczęście dla obywateli żaden przepis prawa w Polsce nie pozwala na zakończenie postępowania sądowego, bo minister poprosił wydając polecenie nadzorcze. Jednak na nieszczęście owocować ono będzie „zatrutymi owocami” w postaci zwiększania nadzoru, poprzez tworzenie kolejnych akcji nadzorczych sędziom i mieszania się ministra i kolejnych prezesów do spraw nas obywateli, by dać możliwość wykazania się przez ministra. A sprawy nie będące zaległościami… w końcu mogą poczekać, bo w statystyce giną pośród milionów spraw jakie obecnie trafiają do sądów… To, że narusza się tym poleceniem prawo obywatela do rozpoznania jego sprawy sprawnie, bo miał ten „niefart” i dopiero teraz wniósł sprawę do sądu pozostaje dla Ministra Sprawiedliwości bez znaczenia. Jak również i to, że robiąc takie akcje jak ta doprowadza do tego, że to co teraz nie jest zaległością w przyszłym roku już nią może być, a w niektórych sądach bez wątpienia będzie.
I jeszcze na koniec… w tej całej historii porażające jest to, że wszystko to o czym napisałam sygnuje swoją osobą Minister Hajduk, który w gadzinówce, czyli gazetce propagandy ministerialnej „Na wokandzie” wypowiedział RÓWNIEŻ takie słowa:
„ Każdy z nas piastuje godność sędziowską, ale z drugiej strony to jest praca, jak każda inna. Nikt dzisiaj nie ingeruje w niezawisłość, zresztą to jest niemożliwe, ale o sprawność trzeba dbać. Trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek instytucję, która by nie pilnowała właściwego wykonywania obowiązków przez swoją kadrę”.
Powiem tak: Pan Minister Hajduk NIE PIASTUJE stanowiska sędziego, tylko politycznego urzędnika z politycznego mianowania o politycznych poglądach, bo mówienie, że nie dochodzi do naruszenia niezawisłości sędziowskiej w kontekście owego pisma pokazuje, że w celu politycznej walki Ministra Sprawiedliwości Jarosława Gowina niezawisłość sędziowską Pan Hajduk zakopał głęboko, zaś dół do zakopania wykopał sam zaraz po odebraniu nominacji… na podsekretarza stanu. I jakoś przypomina mi się stanie na baczność przed ministrem (nie tylko w czasach PRL…) i z każdym dniem coraz bardziej obraz ten przybiera postać Pana Hajduka jako pierwszego wiernego… polityce.