niedziela, 13 stycznia 2013

GEOGRAFIA, CZY TYLKO…



W kontekście zniesienia małych sądów (nie wszystkich) przez Ministra Sprawiedliwości toczyła się debata. Również samorządowcy zabierali głos mówiąc, że to pierwszy krok będący zamachem na podział administracyjny kraju… Szkoda, że nikt ich wtedy nie wysłuchał, a co więcej nadal nie słucha. Ci bowiem wiedzą co mówią… 

Dla większości obywateli bez echa przeszła zmiana ustawa z dnia 26 maja 2011 r. o zmianie ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 134, poz. 777). Ustawa ta wprowadziła możliwość łączenia się gmin na wniosek 15 obywateli… zgodnie bowiem z art. 1 ww. ustawy wprowadzono przepis art. 4c do ustawy samorządzie gminnym stanowiący w ust. 1 i 2, iż: „1. W sprawie utworzenia, połączenia, podziału i zniesienia gminy oraz ustalenia granic gminy może być przeprowadzone referendum lokalne z inicjatywy mieszkańców. 2. Z inicjatywą przeprowadzenia referendum, o którym mowa w ust. 1, wystąpić może jedynie grupa co najmniej 15 obywateli, o której mowa w art. 11 ust. 1a ustawy z dnia 15 września 2000 r. o referendum lokalnym (Dz. U. Nr 88, poz. 985, z późn. zm.3))”.Jest to zmiana istotna, albowiem do tej pory tworzenie gmin było wyłączną kompetencją Rady Ministrów po zaistnieniu określonych przesłanek, dość trudnych by zmienić coś w podziale administracyjnym kraju, jak zawnioskują o nią radni. Tym razem postanowiono przenieść decyzję w kierunku obywateli… mimo, iż radni jakby nie patrzeć wybierani są w wolnych, demokratycznych wyborach i stanowią reprezentację obywateli na terenie gminy. Czyli coś na kształt odbierzmy prawo głosu „przedstawicielom społeczności lokalnej”. Gminy czy powiaty z oczywistych względów dalekie są od łączenia, bo ten sam lub nawet lepszy efekt mogą uzyskać tworząc związki gmin i powiatów, w ramach których mogą wymieniać się swoimi najlepszymi rozwiązaniami, uzyskiwać dotację na rozwój gmin zrzeszonych w takim związku i tym samym działać na rzecz społeczności lokalnych i poprawę ich bytu. 

Ponieważ zmiana legislacyjna przeszła bez echa, czemu trudno się dziwić, postanowiono ją „ulepszyć”, ale i przyspieszyć. 

Przyspieszenie:

Bez wątpienia z mojej strony zniesienie niektórych sądów rejonowych zgodnie z twierdzeniami samorządowców było krokiem w tym kierunku. Bo jeżeli za utworzeniem wydziałów zamiejscowych nie zostały przekazane „etaty” sędziowskie i referendarskie, to wydziały moim zdaniem zostaną zlikwidowane w końcu. Niezależnie bowiem kiedy wypowiada się Minister Sprawiedliwości czy inna szycha z Ministerstwa Sprawiedliwości społeczeństwu mówi się, że „w Polsce jest za dużo sędziów” i podaje się statystyki.  Czyli pomimo ich utworzenia nigdy nie było zamiarem Ministra Sprawiedliwości, by wydziały zamiejscowe miały minimalną ustawową ilość sędziów i referendarzy w ilości 5 szt. Nie ma zatem sensu ich utrzymywać i powoli, stopniowo będą likwidowane, bo to gwarantuje przejście bez echa do etapu drugiego. 

Ulepszenie:

W zeszłym tygodniu można było przeczytać artykuł „Szykuje się rewolucja w polskich samorządach” (tutaj: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/szykuje-sie-rewolucja-w-polskich-samorzadach,1,5388972,wiadomosc.html). To o tym również mówili i nadal mówią samorządowcy… 

Jeżeli bowiem twierdzi się, że jest za dużo gmin i powiatów pod przykrywką „przejścia od instytucji do zadań” w sytuacji, w której jednocześnie coraz to nową ustawą nakłada się na gminy i powiaty coraz to większą ilość zadań bez wskazania źródła ich finansowania, a nawet tak jak w przypadku zniesienia 79 sądów ostatecznie zabrania jednego ze źródeł finansowania (opłaty od pełnomocnictw), to widać o co m.in. w tym wszystkim chodzi. 

Sytuację gmin opisywał w red. Marka Hensler w artykule „Cześć gmin, powiatów i województw do likwidacji? Niedługo to konieczność (Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1533175,1,czesc-gmin-powiatow-i-wojewodztw-do-likwidacji-niedlugo-to-koniecznosc.read#ixzz2HNMmifhO). Artykuł ten pokazuje, że sytuacja finansowa jednostek samorządu terytorialnego wobec działań legislacyjnych zaczyna wisieć na włosku i część samorządowców ma poważne problemy z ich realizacją. 

Ostatnio odsłuchałam jednego z najlepszych wywiadów, ale i najcenniejszych dla mnie, albowiem I Prezes Sądu Najwyższego wypowiada się na łamach mediów rzadko. Ta rzadkość wypowiedzi wynika zapewne z tego, że Pan Sędzia rozumie w pełni powagę stanowiska jakie piastuje i konsekwencję własnych wypowiedzi. To przejawia się w słowach jakie wypowiada, które są przemyślane, wyważone. 

W wywiadzie udzielonym w radio TOKFM (tutaj: http://bi.gazeta.pl/im/9/12645/m12645879.mp3?skad=rss) I Prezes Sądu Najwyższego powiedział: „(…) Minister Sprawiedliwości decyduje o tworzeniu wydziałów zamiejscowych. Tak jak słyszałem to w miejsce sądów mogą powstać, mają powstać wydziały zamiejscowe. Być może tylko na pewien okres będą te wydziały zamiejscowe. Nie wiem. W każdym razie nie jest to moim zdaniem dobrym pomysł. Nie jest to dobrym pomysłem jeszcze z innego względu. Mianowicie te małe sądy tworzą taki powiedziałbym „zaczyn kulturowy” w małych miasteczkach. W dobie współczesnej obserwujemy rozrost wielkich metropolii i upadek prowincji. Likwidacja małych sądów właściwie wpisuje się w ten proces umierania prowincji. Jednak sąd to nie tylko sędziowie i urzędnicy, ale to i prokuratorzy, adwokaci, którzy się gromadzą w takim miasteczku, radcowie prawni Tworzy się taka grupa inteligencka, która wpływa na generalnie na rozwój takich miasteczek. (…)”.

Ci adwokaci, radcowie prawni otworzyli kancelarie w niedalekiej odległości od sądu, by mieć możliwość stałego, bieżącego prowadzenia spraw swoich klientów. By być jednocześnie blisko klienta, ale i na tyle blisko sądu, by w każdej chwili skontrolować stan sprawy. W sytuacji, w której zabiera się sąd, a następnie wydział zamiejscowy zabiera się również te możliwości. Jeżeli bowiem miejscowością, w której zlikwidowano sąd i wydział zamiejscowy, a tym który pozostał jest 100 km, bo akurat trasa pomiędzy nimi tyle wynosi, mimo, że w prostej linii branej za podstawę w Ministerstwie Sprawiedliwości jest 30 km, to bez wątpienia możliwości stałej bytności w sądzie już nie będzie. Nie wspomnę oczywiście o przejezdności i jakości tych dróg, bo nie czarujmy się, autostrady to to nie są, ale i autostrady są w remoncie. Skutkiem tego będzie bądź przeniesienie się kancelarii bliżej sądu, bądź wzrost kosztów obywatela obsługi prawnej, mimo, iż gdyby radcowie i adwokaci mieli wybór pozostawili by tak jak było dotychczas, bo znają możliwości finansowe swoich klientów. Ale ktoś za benzynę zapłacić musi, zwłaszcza jak ani pociągu, ani PKS pomiędzy tymi miejscowościami nie ma. Pozostaje zatem dylemat zostać tu gdzie do tej pory czy przenieść się do miasta sądu. 

Finał zatem będzie taki, że gminy, którym odebrano sądy, a za chwilę odbierze się również wydziały zamiejscowe, zostaną niejako przymuszone do owych połączeń. Bo jak finansować zadania własne, coraz to większe, jak w naszym przypadku nawet nie to, że nie wskazuje się źródła finansowania, ale wręcz się je zabiera. 

A podobno ta reorganizacja przez konsolidację nie będącą likwidacją pomimo zniesienia polegająca na zmianie nazwy nie ma nic wspólnego z podziałem administracyjnym kraju… Może dla Ministerstwa Sprawiedliwości to tylko geografia?? Tylko czy aby na pewno… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz