Zostałam wczoraj po moim wpisie wywołana do tablicy przez Czytelników.
Część napisała mi, że Kononowicz dałby lajka… Prawdę powiedziawszy musiałam sobie wyguglować Kononowicza, by sprawdzić czy chodzi o Pana w tureckim sweterku, który swego czasu był na jujubie.
Z przykrością zawiadamiam, że sweterka tureckiego nie mam, a mój wpis wczorajszy na jujubie z oczywistych względów również...
Część napisała mi, że Kononowicz dałby lajka… Prawdę powiedziawszy musiałam sobie wyguglować Kononowicza, by sprawdzić czy chodzi o Pana w tureckim sweterku, który swego czasu był na jujubie.
Z przykrością zawiadamiam, że sweterka tureckiego nie mam, a mój wpis wczorajszy na jujubie z oczywistych względów również...
nie jest. Kandydować też nie zamierzam ;)
Jak rozumiem mój smutek i brak mocnego uderzenia mogły spowodować owe komentarze, bo wyszło że marudzę… Przyznaje, że wczorajszy dzień nie należał do najlepszych, ale nie zmienia to faktu, że Kononowicz mógłby dać lajka nie mnie a Panu Ministrowi Sprawiedliwości, bo se machnął 3 podpisy bez pomyślunku i sobie polikwidował wszystkie sądy realizując idee Pana Kononowicza zlikwidowania wszystkiego.
A co do optymizmu… No muszę powiedzieć, że ja optymistką jestem…
Widzę bowiem potencjał owej reformy… Dzięki niej obecni i przyszli aplikanci radcowscy i adwokaccy bez obaw o ich wycięcie będą mogli podchodzić do egzaminu korporacyjnego… Radcowie i adwokaci będą mogli spokojnie patrzeć na nowy narybek, bo pracy będzie co nie miara i każdy będzie mógł ze spokojem serca otworzyć kancelarię i ma zagwarantowaną pracę i klientów… Tym samym otwarcie zawodów prawniczych nastąpi 1 stycznia 2013 r., dzięki owej reformie.
A jak dorzucimy jeszcze pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości, by w niektórych sprawach o wykroczenia orzekali referendarze, no to już pełne pole do popisu dla pełnomocników, nie wspomnę o „genialnym” pomyśle, by było to robione w ramach e-sądu.
Ostatnio miałam możliwość wysłuchania pewnego referendarza z e-sądu na oficjalnym spotkaniu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Włos na głowie się jeżył, bo jego opowieść o tym jak odbywa się wystawianie nakazów przez e-sąd wyraźnie zdaje się potwierdzać głosy o tym, że e-sąd ma tyle wspólnego z sądem, co „ADIBAS” z „ADIDAS” czy „NICKE” z „NIKE”…
Otóż z relacji owego Pana Referendarza „orzekającego” w e-sądzie (tak tak referendarz orzeka w ich ocenie jak sędzia) nie ma czasu na rozpoznanie sprawy i stwierdzenie czy nadaje się na nakaz czy trzeba do postępowania zwykłego. Referendarz tego nie bada – co przyznał sam Pan Referendarz. Nałożono bowiem normy ilości wydanych nakazów dziennie, miesięcznie itd. poniżej których jak się zejdzie referendarz ma przerypane. Więc wydaje niczym taśma produkcyjna by sprostać owym normom. Co więcej te normy są systematycznie zwiększane, by na stronie Wieści Dziwnych i NieDoKońcaPrawdziwych pojawił się kolejny komunikat o treści „Sukces! Wydano 10 mln nakazów zapłaty przez e-sąd”. Innymi słowy jak złożyłeś pozew w postępowaniu elektronicznym, to masz „jak w banku”, że ci wydadzą ten nakaz. Treści bowiem nikt nie bada, bo czasu nie ma.
Nie wiem gdzie tu pojęcie sprawy w rozumieniu Konstytucji… Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 12 maja 2011 r. (sygn. akt P 38/08) dotyczącym właśnie referendarzy i ich kompetencji wskazał, iż „W orzecznictwie konstytucyjnym przyjmuje się, że „treść normatywna pojęcia prawnego «rozpatrzenie sprawy», zamieszczonego w art. 45 ust. 1 Konstytucji, obejmuje rozstrzyganie o prawach lub obowiązkach jakiegoś podmiotu, na podstawie norm prawnych «wynikających» z przepisów prawnych. Istotą «rozpatrzenia sprawy» jest prawna kwalifikacja konkretnego stanu faktycznego, zawarta w wydanej normie konkretnej i indywidualnej, skierowanej do określonego podmiotu, z której wynikają określone skutki prawne, tzn. uprawnienia lub obowiązki. (….) «sprawa» w rozumieniu powoływanego przepisu konstytucyjnego to określone zadanie sądu polegające na prawnej kwalifikacji konkretnego stanu faktycznego, celem wydania indywidualnej normy rozstrzygającej o prawach lub obowiązkach określonego podmiotu (adresata). Bez znaczenia dla konstytucyjnego rozumienia pojęcia «sprawy» i jej «rozpatrzenia» jest to, jaki charakter ma «sprawa» podlegająca kwalifikacji prawnej sądu, co wiąże się z naturą stanu faktycznego; jego elementami mogą być działania ludzkie, zdarzenia przyrodnicze, ale także np. rozstrzygnięcia indywidualne i konkretne uprawnionego (kompetentnego) organu. Istotne jest, że wszystkie elementy stanu faktycznego dotyczą sprawy konkretnej i tworzą pewną całość związaną z podmiotem, którego uprawnienia lub obowiązki będą określone w wyniku kwalifikacji prawnej stanu faktycznego” (wyrok z 27 maja 2008 r., sygn. SK 57/06, OTK ZU nr 4/A/2008, poz. 63, s. 637; por. jednak na przykładzie postępowania wieczystoksięgowego: wyrok o sygn. P 4/04, s. 1005-1010 oraz na przykładzie postępowania w sprawie stwierdzenia niedopuszczalności wpisu hipoteki lub zastawu w księdze wieczystej lub właściwym rejestrze: wyrok z 19 września 2007 r., sygn. SK 4/06, OTK ZU nr 8/A/2007, poz. 98, s. 1223-1224). Istotne dla kwalifikacji danego stanu jako „sprawy” w konstytucyjnym znaczeniu jest przede wszystkim, aby zachodziła konieczność władczego rozstrzygnięcia w warunkach niezawisłości, o prawach i wolnościach oznaczonego podmiotu, w sytuacji, która wyklucza arbitralność rozstrzygnięcia oraz możliwość rozstrzygnięcia przez drugą stronę (por. wyrok z 26 kwietnia 2005 r., sygn. SK 36/03, OTK ZU nr 4/A/2005, poz. 40, s. 542).
I teraz do tego taśmowego wydawnictwa nakazów w ramach e-sądu ktoś wpadł na genialny pomysł, by dorzucić jeszcze sprawy wykroczeniowe zagrożone karą nagany lub grzywny. Dodam, że na przyszły rok nie przewiduje się nowych stanowisk referendarskich.
Pomysł ten prawdopodobnie ma na celu zwiększenie wpływu z mandatów karnych… dzięki czemu będziemy mieć na nasze odszkodowania za reformę w sprawie sądów. Prosz jaka zapobiegliwość.
Staniemy bowiem przed dylematem… przyjąć i mieć z głowy, nie ważne czy były podstawy, czy nie, czy też bujać się niewiadomo jak długo przechodząc przez różne wyrafinowane pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości. Będziemy bowiem mieli najpierw postępowanie przed policją… zakończone bądź to przyjęciem mandatu i jego zapłacie (wersja optymistyczna, bo tu kończymy) bądź odmową przyjęcia mandatu… Jak odmówimy trafimy do e-sądu, by po raz kolejny spróbowano nam wręczyć ów mandat, ale tym razem już w formie nakazu, bo to, że go wyda referendarz w e-sądzie w ramach wypełniania norm pracy lepszych niż w PRL mamy jak w banku… Jak będziemy mieć szczęście może będzie przewidziana jakaś jednak droga do sądu i może uda nam się z niej skorzystać… I wtedy trafimy do sądu w rozumieniu konstytucyjnym, żeby nasza sprawa w końcu została rozpoznana jak być powinna.
Gorzej jak mandaciku nie było... albo wniosek o ukaranie jest np. o przepis blankietowy w Kodeksie wykroczeń... jak np. 110 k.w., ale co tam nie czepiajmy się szczegółów.
Ja rozumiem, że sądy są przeciążone, a ilość spraw gwałtownie wzrasta… Ale sama pamiętam, jak Pan „sędzia tabelka” na jakimś wykładzie powiedział, że według statystyk 97% spraw karno-wykroczeniowych kończy się wyrokiem w postępowaniu nakazowym. Rozumiem ten ból podpisania tych 97% spraw… ale nie przesadzajmy, to nie to jest porażką wymiaru sprawiedliwości…
Porażką jest coraz gorsze prawo jakie nam się stanowi oraz 97 nowelizacja 75 nowelizacji robiona szybko i w sposób nieprzemyślany, bo społeczeństwo oczekuje…
Dlatego optymistką jestem… Bez wątpienia będę miała o czy pisać na blogu, a jako prawnik z wykształcenia widzę już, że na brak pracy narzekać nie będę, po otwarciu zawodów prawniczych jakie nastąpi 1 stycznia 2013 r. i z kolejną zmianą legislacyjną zaproponowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Jak rozumiem mój smutek i brak mocnego uderzenia mogły spowodować owe komentarze, bo wyszło że marudzę… Przyznaje, że wczorajszy dzień nie należał do najlepszych, ale nie zmienia to faktu, że Kononowicz mógłby dać lajka nie mnie a Panu Ministrowi Sprawiedliwości, bo se machnął 3 podpisy bez pomyślunku i sobie polikwidował wszystkie sądy realizując idee Pana Kononowicza zlikwidowania wszystkiego.
A co do optymizmu… No muszę powiedzieć, że ja optymistką jestem…
Widzę bowiem potencjał owej reformy… Dzięki niej obecni i przyszli aplikanci radcowscy i adwokaccy bez obaw o ich wycięcie będą mogli podchodzić do egzaminu korporacyjnego… Radcowie i adwokaci będą mogli spokojnie patrzeć na nowy narybek, bo pracy będzie co nie miara i każdy będzie mógł ze spokojem serca otworzyć kancelarię i ma zagwarantowaną pracę i klientów… Tym samym otwarcie zawodów prawniczych nastąpi 1 stycznia 2013 r., dzięki owej reformie.
A jak dorzucimy jeszcze pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości, by w niektórych sprawach o wykroczenia orzekali referendarze, no to już pełne pole do popisu dla pełnomocników, nie wspomnę o „genialnym” pomyśle, by było to robione w ramach e-sądu.
Ostatnio miałam możliwość wysłuchania pewnego referendarza z e-sądu na oficjalnym spotkaniu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Włos na głowie się jeżył, bo jego opowieść o tym jak odbywa się wystawianie nakazów przez e-sąd wyraźnie zdaje się potwierdzać głosy o tym, że e-sąd ma tyle wspólnego z sądem, co „ADIBAS” z „ADIDAS” czy „NICKE” z „NIKE”…
Otóż z relacji owego Pana Referendarza „orzekającego” w e-sądzie (tak tak referendarz orzeka w ich ocenie jak sędzia) nie ma czasu na rozpoznanie sprawy i stwierdzenie czy nadaje się na nakaz czy trzeba do postępowania zwykłego. Referendarz tego nie bada – co przyznał sam Pan Referendarz. Nałożono bowiem normy ilości wydanych nakazów dziennie, miesięcznie itd. poniżej których jak się zejdzie referendarz ma przerypane. Więc wydaje niczym taśma produkcyjna by sprostać owym normom. Co więcej te normy są systematycznie zwiększane, by na stronie Wieści Dziwnych i NieDoKońcaPrawdziwych pojawił się kolejny komunikat o treści „Sukces! Wydano 10 mln nakazów zapłaty przez e-sąd”. Innymi słowy jak złożyłeś pozew w postępowaniu elektronicznym, to masz „jak w banku”, że ci wydadzą ten nakaz. Treści bowiem nikt nie bada, bo czasu nie ma.
Nie wiem gdzie tu pojęcie sprawy w rozumieniu Konstytucji… Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 12 maja 2011 r. (sygn. akt P 38/08) dotyczącym właśnie referendarzy i ich kompetencji wskazał, iż „W orzecznictwie konstytucyjnym przyjmuje się, że „treść normatywna pojęcia prawnego «rozpatrzenie sprawy», zamieszczonego w art. 45 ust. 1 Konstytucji, obejmuje rozstrzyganie o prawach lub obowiązkach jakiegoś podmiotu, na podstawie norm prawnych «wynikających» z przepisów prawnych. Istotą «rozpatrzenia sprawy» jest prawna kwalifikacja konkretnego stanu faktycznego, zawarta w wydanej normie konkretnej i indywidualnej, skierowanej do określonego podmiotu, z której wynikają określone skutki prawne, tzn. uprawnienia lub obowiązki. (….) «sprawa» w rozumieniu powoływanego przepisu konstytucyjnego to określone zadanie sądu polegające na prawnej kwalifikacji konkretnego stanu faktycznego, celem wydania indywidualnej normy rozstrzygającej o prawach lub obowiązkach określonego podmiotu (adresata). Bez znaczenia dla konstytucyjnego rozumienia pojęcia «sprawy» i jej «rozpatrzenia» jest to, jaki charakter ma «sprawa» podlegająca kwalifikacji prawnej sądu, co wiąże się z naturą stanu faktycznego; jego elementami mogą być działania ludzkie, zdarzenia przyrodnicze, ale także np. rozstrzygnięcia indywidualne i konkretne uprawnionego (kompetentnego) organu. Istotne jest, że wszystkie elementy stanu faktycznego dotyczą sprawy konkretnej i tworzą pewną całość związaną z podmiotem, którego uprawnienia lub obowiązki będą określone w wyniku kwalifikacji prawnej stanu faktycznego” (wyrok z 27 maja 2008 r., sygn. SK 57/06, OTK ZU nr 4/A/2008, poz. 63, s. 637; por. jednak na przykładzie postępowania wieczystoksięgowego: wyrok o sygn. P 4/04, s. 1005-1010 oraz na przykładzie postępowania w sprawie stwierdzenia niedopuszczalności wpisu hipoteki lub zastawu w księdze wieczystej lub właściwym rejestrze: wyrok z 19 września 2007 r., sygn. SK 4/06, OTK ZU nr 8/A/2007, poz. 98, s. 1223-1224). Istotne dla kwalifikacji danego stanu jako „sprawy” w konstytucyjnym znaczeniu jest przede wszystkim, aby zachodziła konieczność władczego rozstrzygnięcia w warunkach niezawisłości, o prawach i wolnościach oznaczonego podmiotu, w sytuacji, która wyklucza arbitralność rozstrzygnięcia oraz możliwość rozstrzygnięcia przez drugą stronę (por. wyrok z 26 kwietnia 2005 r., sygn. SK 36/03, OTK ZU nr 4/A/2005, poz. 40, s. 542).
I teraz do tego taśmowego wydawnictwa nakazów w ramach e-sądu ktoś wpadł na genialny pomysł, by dorzucić jeszcze sprawy wykroczeniowe zagrożone karą nagany lub grzywny. Dodam, że na przyszły rok nie przewiduje się nowych stanowisk referendarskich.
Pomysł ten prawdopodobnie ma na celu zwiększenie wpływu z mandatów karnych… dzięki czemu będziemy mieć na nasze odszkodowania za reformę w sprawie sądów. Prosz jaka zapobiegliwość.
Staniemy bowiem przed dylematem… przyjąć i mieć z głowy, nie ważne czy były podstawy, czy nie, czy też bujać się niewiadomo jak długo przechodząc przez różne wyrafinowane pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości. Będziemy bowiem mieli najpierw postępowanie przed policją… zakończone bądź to przyjęciem mandatu i jego zapłacie (wersja optymistyczna, bo tu kończymy) bądź odmową przyjęcia mandatu… Jak odmówimy trafimy do e-sądu, by po raz kolejny spróbowano nam wręczyć ów mandat, ale tym razem już w formie nakazu, bo to, że go wyda referendarz w e-sądzie w ramach wypełniania norm pracy lepszych niż w PRL mamy jak w banku… Jak będziemy mieć szczęście może będzie przewidziana jakaś jednak droga do sądu i może uda nam się z niej skorzystać… I wtedy trafimy do sądu w rozumieniu konstytucyjnym, żeby nasza sprawa w końcu została rozpoznana jak być powinna.
Gorzej jak mandaciku nie było... albo wniosek o ukaranie jest np. o przepis blankietowy w Kodeksie wykroczeń... jak np. 110 k.w., ale co tam nie czepiajmy się szczegółów.
Ja rozumiem, że sądy są przeciążone, a ilość spraw gwałtownie wzrasta… Ale sama pamiętam, jak Pan „sędzia tabelka” na jakimś wykładzie powiedział, że według statystyk 97% spraw karno-wykroczeniowych kończy się wyrokiem w postępowaniu nakazowym. Rozumiem ten ból podpisania tych 97% spraw… ale nie przesadzajmy, to nie to jest porażką wymiaru sprawiedliwości…
Porażką jest coraz gorsze prawo jakie nam się stanowi oraz 97 nowelizacja 75 nowelizacji robiona szybko i w sposób nieprzemyślany, bo społeczeństwo oczekuje…
Dlatego optymistką jestem… Bez wątpienia będę miała o czy pisać na blogu, a jako prawnik z wykształcenia widzę już, że na brak pracy narzekać nie będę, po otwarciu zawodów prawniczych jakie nastąpi 1 stycznia 2013 r. i z kolejną zmianą legislacyjną zaproponowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz