Długo nad tym myślałam... Bo niby czemu skoro ma być
lepiej, szybciej, sprawniej?? Bo niby co za różnica czy mam sąd w miejscowości
X czy Y, skoro „sąd” mam i „drogę sądową” też?? Powinnam się cieszyć przecież a
się nie cieszę... zupełnie niezrozumiałe dla naszego Pana Ministra podejście…
Czytałam więc wszystko co się da żeby poznać przyczynę i
wiedzieć co mnie tak bulwersuje i już wiem… Chodzi bowiem o to w jaki odbywa
się reorganizacja sądów, która niestety pokazuje moim zdaniem, że zbliżamy się
do niebezpiecznej dla nas wszystkich cienkiej czerwonej linii, czyli granicy
pomiędzy demokratycznym państwem prawa a państwem rodem z czasów głębokiego
socjalizmu, pomiędzy wolnością i prawami człowieka a pełnym władztwem państwa
nad życiem jednostki
Pamiętacie jak brzmi preambuła Konstytucji??
„W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy
w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie,
my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej (?) ustanawiamy
Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte
na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu
społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i
ich wspólnot. Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę
Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie
przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku
solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę
Rzeczypospolitej Polskiej”.
Te słowa brzmią mi w uszach każdego dnia jak dowiaduję
się, że znowu podjęto kolejną ustawę sprzeczną z tymi zasadami, wydano kolejne
rozporządzenie mające się nijak do owych praw czy też podjęto czynności
faktyczne, które zaprzeczają owym wartościom.
Rozporządzenie w sprawie likwidacji małych sądów godzi moim zdaniem w
te podstawowe wartości.
Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie wskazywał, że
uprawnienia władzy wykonawczej względem władzy sądowniczej muszą podlegać
kontroli sądowej, że owe uprawnienia mimo, że nadane i wynikające z tradycji sądownictwa powszechnego (czasów
demokracji międzywojennej) nie oznaczają, że władza wykonawcza może według własnego widzimisię
ingerować władczo we władzę sądowniczą ponieważ takim działaniem pozbawia
władzę sądowniczą atrybutów niezależności i niezawisłości, które stanowią jedną
z podstawowych konstytucyjnych gwarancji demokratycznego państwa prawa.
Stanowić bowiem mogą zagrożenie dla praw człowieka i obywatela.
Europejski Trybunał Praw Człowieka, w mojej ocenie jeden
z najważniejszych Trybunałów dla mnie jako jednostki, obywatela i człowieka, bo
najbardziej apolityczny i wyważony w swych ocenach, wielokrotnie wskazywał w
swoich wyrokach, że gwarancją „sądu ustanowionego ustawą”, albo jak tłumaczą to
inni „sądu ustanowionego przez prawo” jest m.in. jego niezależność i
niezawisłość, która stanowi wartość samą w sobie. Że każda ingerencja w ową
władzę czy poprzez władzę wykonawczą, czy poprzez media powoduje naruszenie owych
gwarancji. Że sprawa sądowa ma podlegać konkretnym kryteriom, w tym "rzetelności".
Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z paradoksem polegającym na
tym, że podejmuje się decyzje, które w konsekwencji mogą nad bezsprzecznie
doprowadzić do uznania, że Polska nie respektuje żadnych praw i za
demokratyczne być nie może, a wszystko to się dzieje pod przykrywką działania dla dobra obywateli.
Wydanie naszego rozporządzenia zostało uwarunkowane przez
ustawodawcę w sposób co najmniej dziwaczny… Organ władzy wykonawczej może
znieść sądy w chwili obecnej „kierując się potrzebą zapewnienia racjonalnej
organizacji sądownictwa, przez dostosowanie liczby sądów, ich wielkości i
obszarów właściwości do zakresu obciążenia wpływem spraw, a także uwzględniając
ekonomię postępowania sądowego, w celu zagwarantowania realizacji prawa
obywatela do rozpoznania jego sprawy w rozsądnym terminie”.
Nasuwa mi się pytanie: Co to jest racjonalna organizacja
sądownictwa?? Kiedy należy uznać, że ilość sądów jest racjonalna a kiedy nie??
Czy jeżeli poprzednicy Pana Ministra tworzyli sąd powszechny, który w chwili
obecnej jest znoszony, należy uznać że byli irracjonalni doprowadzając do tego,
że w tych sądach nie czeka się na sprawę rok albo dłużej?
Problem w tym, że owa racjonalność w wydaniu Pana
Ministra jest jak dla mnie co najmniej irracjonalna, miast bowiem utworzyć sądy
w wyniku podziału sądów wielkomiejskich lub też utworzyć nowe wydziały w nich, dochodzi
do likwidacji sądów, w których owe przesłanki do ich pozostawienia są
spełnione, bo akurat tam sprawy rozpoznawane są w rozsądnym terminie. Co więcej
kryterium przyjęte rzekomo przez Pana Ministra „do 9 sędziów” nie dość że nie jest przez niego przestrzegane, to jeszcze nie jest kryterium ustawowym dopuszczającym
możliwość zniesienia jakiegokolwiek sądu, albowiem nie stanowi o wielkości
sądu. Sąd to nie tylko sędziowie, ale również urzędnicy i pracownicy w nim
zatrudnieni czy referendarze i asystenci sędziów. Przyjęcie definicji „sądu”
rodem z kodeksu postępowania karnego wskazuje, że nawet nie pochylono się nad
ustawą o ustroju sądów powszechnych w zakresie przepisów następujących po art.
20, na którego podstawie wydano owo rozporządzenie.
Co więcej rodzi mi się następująca wątpliwość: jeżeli
nawet uznać by, że owo znoszenie jest prawidłowe, wbrew wszystkiemu, na jakiej
podstawie i w jakim trybie nastąpi „sukcesja” spraw sądowych? Jeżeli bowiem rozporządzenie o likwidacji wejdzie w życie
1 stycznia 2013 r. to w chwili obecnej nie obowiązuje, czyli aż do 31 grudnia 2012 r. Tak samo z rozporządzeniem o ustaleniu właściwości i obszarów sądów
apelacyjnych, sądów okręgowych i sądów rejonowych. Czyli do 31 grudnia 2012 r.
jednostki likwidowane istnieją i nie zmieniają się właściwości innych sądów.
Tym samym do dnia 31 grudnia 2012 r. nie można przekazać spraw nigdzie, czyli
do żadnego innego sądu, z powodu owej likwidacji. Takie działanie stanowiłoby
bowiem naruszenie właściwości sądowej, która jest gwarancją nie tylko ustawową
czy Konstytucyjną, ale wynikającą z Konwencji o ochronie praw człowieka i
podstawowych wolności. Również poprzez ograniczenie możliwości zapoznania się z
aktami sprawy stronom postępowania, jak i ich pełnomocnikom. Ale z dniem 1
stycznia 2013 r. również nie istnieje możliwość ich przekazania, bo... sądu
znoszonego już nie ma. Gdzie zatem ciągłość spraw?? A ciągłość sprawy to również przesłanka
wynikająca z ww. przepisów… A co w sytuacji, w której właściwość miejscowa sądu według nowego rozporządzenia podlega kognicji dwóch sądów?? Na jakiej podstawie dojdzie do przekazania tylko jednemu sądowi??
Konsekwencją naszego rozporządzenia ma być również i to, że Pan
Minister będzie sobie, jak wskazano w uzasadnieniu, dysponował sędziami jak
dywizją lotną według własnego uznania i widzimisię, czyli według nieznanego
kryterium przenosząc ich gdzie mu się podoba. Ja mam poważne wątpliwości czy taki sędzia będzie nadal spełniał
przesłankę „sądu ustanowionego ustawą”. Ustawodawca bowiem zaniechał unormowania
kryteriów takich przenosin „poza zmianą organizacyjną w sądownictwie”. Co w
takim razie z gwarancjami „nieprzenaszalności sędziego”, co z zasadą „niezawisłości”
rozumianej jako „independent” czyli stosunków z władzą wykonawczą… co z
rzetelnością procesu, która w Konstytucji Polski ukryta jest w „sprawiedliwym
rozpoznaniu sprawy”?? Co z zasadą zakazu arbitralnego przyznawania spraw
sędziom zwłaszcza w procesie karnym?? Przecież przyznanie sprawy konkretnemu
składowi sądu jest naruszeniem tej zasady w sytuacji w której ta sprawa w
normalnym trybie przyznawania przypadłaby innemu składowi?? Co z odczuciem społeczeństwa, czy stron, że taki sędzia nie spełnia przesłanki owej niezależności??
O pracownikach i urzędnikach i asystentach nie wspomnę,
bo zapomniano, że jak znoszono sądy wojskowe to pracownicy tychże sądów masowo
odwoływali się do sądów pracy z pozwami o przywrócenie i zakończyło się to w
Sądzie Najwyższym, który stwierdził, że NIE MOŻNA ich przywrócić do pracy i
dlatego wprowadzono magiczny przepis art. 4a do ustawy odnoszącej się do nich nakazujący
zatrudnienie ich na wolne stanowisko na ich wniosek w pierwszej kolejności…
Jeżeli ich zabraknie jak możemy mówić o „rozsądnym terminie” rozpoznania
sprawy??
To tylko niektóre wątpliwości jakie powstały w wyniku
uważnej lektury wszystkiego co się dało i tylko w oparciu o kilka przepisów
dotyczących „sądu”. A przecież to nie wszystko… jeżeli zatem wszystkie moje obawy
się zmaterializują, a nasze rozporządzenie jakoś nie wskazuje tych kwestii to
jak możemy mówić o demokratycznym państwie prawa w sytuacji w której jedno małe
rozporządzenie wydane rzekomo w oparciu o delegację ustawową doprowadzi do
masowego natłoku spraw w ETPCz i nie wiem, czy Polska nie stałaby się liderem
niekorzystnych wyroków…
Dlatego właśnie bulwersuje mnie to rozporządzenie… a Wy Drodzy
Czytelnicy oceńcie sami czy to uprawnione.
Nie jestem sędzią, ale mogę z czystym sumieniem napisać "dobrze Wam tak".
OdpowiedzUsuńKiedy gwałcono prawa innych grup zawodowych, sądy przyznawały racje Państwu. Obywatele przegrywali wszystko i w każdym sądzie. Np. wojsko, policja, służba bezpieczeństwa. Kiedy pisano i mówiono, że w ten sposób władza wykonawcza testuje wytrzymałość społeczeństwa poszczególne grupy zawodowe przegrywały sprawy w sądach. Sprawa "likwidacji" sądów jest, moim zdaniem, następna próba wytrzymałości. Jeśli się poddacie - nastąpi następna, aż do zupełnej podległości sędziów aparatowi wykonawczemu. Jednocześnie proszę się rozejrzeć w swoim środowisku /znam je dobrze/ - ilu sędziów, dla stołka lub po prostu dla świętego spokoju, ugina się pod naciskiem politycznym.
Ja również nie jestem sędzią. Nigdy nim nie byłam, co więcej raczej nigdy nim nie będę. Blog dotyczy emesu bo wynika z tego, że jako prawnik powinnam rozumieć to co robi Ministerstwo Sprawiedliwości a nie rozumiem. Co do jednego jesteśmy zgodni: Sprawa "likwidacji" sądów jest następną próbą wytrzymałości, dla nas wszystkich. To bez wątpienia kolejny krok w kierunku zupełnej podległości sędziów władzy wykonawczej. A to już było w czasach PRL i z demokracją ma się nijak.
UsuńA ja jestem sędzią. Sędzią, który robi swoje i stara się robić to dobrze, bez oglądania się na innych, kimkolwiek by byli. Dlatego (bo robienie czegoś dobrze wymaga poświęcenia temu należytej uwagi) nie mam czasu zastanawiać się tak dogłębnie nad tym rozporządzeniem, choć po lekturze tego posta w pełni się z nim zgadzam.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy sędziowie uginają się pod naciskiem politycznym. Ja się nie uginam i nikt z mojego bezpośredniego otoczenia też nie. Ba, w ogóle takiego nacisku nie odczuwamy, choć być może nie bez znaczenia jest fakt, iż nie jesteśmy na "pierwszej linii frontu".
Rozumiem - poniekąd - racje finansowe: rozdęcie "funkcyjnych" w małych sądach jest istotnie czasem nadmierne, ale sposób przeprowadzania zmian budzi mój protest.
Z mojego podwórka: nie dalej jak w 2011 roku zlikwidowano wydział pracy SR w Myśliborzu, nakazując rozpoznawanie tych spraw SR w Choszcznie. Na co dzień widzę perturbacje, jakie to powoduje - dostęp obywatela do Sądu (to są biedne tereny) staje się często iluzoryczny. Obecnie jednak zamierza się zlikwidować ... SR w Choszcznie po to, by przyłączyć go do SR w Myśliborzu. Ręce opadają.
Dzięki, że zajmujesz się tym wszystkim i poświęcasz temu tak wiele czasu. Trzymam kciuki za wzrost Twojej opiniotwórczości:)