Dzisiaj podczas prasówki porannej przeczytałam artykuł w Gazecie Prawnej „Projekt wzmacniający nadzór ministra nad sądami mógł powstać w zaciszu ministerialnych gabinetów” autorstwa red. Ewy Grączewskiej-Ivanowej (tutaj: http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/696955,projekt_wzmacniajacy_nadzor_ministra_nad_sadami_mogl_powstac_w_zaciszu_ministerialnych_gabinetow.html).
I zamarłam, nie dlatego, że ujawnione przez Czytelnika mojego bloga, a przeze mnie doprecyzowane, informację znalazły się w prasie, ale… z powodu odkrycia nowej techniki legislacyjnej… nieznanej nikomu…
W artykule tym poseł reprezentujący Wnioskodawców, czyli tych co wysłali mejlem projekt i złożyli w wersji papierowej w Sejmie (mam nadzieję), znany skąd inąd Poseł Jerzy Kozdroń powiedział, że nie posiada wiedzy, czy Ministerstwo Sprawiedliwości ów wyczyn myśli legislacyjnej „nie podretuszowało”… Na szczęście został dopytany co ma znaczyć owo „podretuszowanie” i się okazało, że naniesienie poprawek…
I rónież na szczęście dla nas, ale nie szczęście Ministra Sprawiedliwości w jego imieniu zabrała głos nasza Gołębica, która powiedziała, że Ministerstwo tylko OPINIOWAŁO.
I tu muszę powiedzieć zamarałam. Okazuje się bowiem, że mamy dwa sprzeczne ze sobą stwierdzenia, które wzajemnie się wykluczając powodują, że twierdzenie o powstaniu owego dzieła legislacyjnego o konotacjach z czasów PRL w Ministerstwie Sprawiedliwości jest jednak prawdziwe.
Po pierwsze Opinia Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie projektu musi bowiem przybrać charakter dokumentu. I nie dokumentu do edycji, który się przesyła gdzie się podoba, ale dokumentu opatrzonego podpisem skierowanego do konkretnego adresata. Jest to bowiem stanowisko organu względem prac posłów. Nie da się na nim cokolwiek zmienić, bo jak idzie w wersji nawet mejlowej… to powinno być w PDF i opatrzone bezpiecznym podpisem elektronicznym. Zdarza się wysyłanie bez podpisu elektronicznego, ale wtedy zawsze jest to PDF (wiem to z praktyki). Jeżeli jednak praktyką jest, że Ministerstwo Sprawiedliwości wysyła sobie swoje opinie czy inne dokumenty na prawo i lewo bez zabezpieczeń, to to oznacza, że bezpieczeństwo państwa jest zagrożone.
Po drugie jeżeli organ wykonawczy dokonuje poprawek w projekcie poselskim w swoich zaciszach pokoi to staje się de facto włodarzem tego projektu. Przejmuje zatem go na siebie i to on powinien procesować ten projekt zgodnie z zasadami właściwymi dla ścieżki rządowej aktów prawnych.
Tymczasem nasza Gołebica na łamach prasy poszła jeszcze dalej. Otóż powiedziała, że ten plik to tak naprawdę inny plik opracowany przez naszego autora z MS, jaki się znalazł w posiadaniu posłów w niewiadomo jakich okolicznościach, zawierający inną nowelizację ustawy o ustroju sądów powszechnych, a ponieważ wysłano go jako plik edytowalny, to posłowie dokonali fałszerstwa poprzez pracę na tym pliku i przerobieniu go… na inny. Ja na miejscu grupy posłów pozwałabym Panią Patrycję Loose, bo przekroczyła wszelkie granice…
Choć chyba nie do końca skłamała przyznając jednocześnie, że to w MS powstał plik, bo powiedziała tak: „Powszechną praktyką jest wykorzystywanie plików tekstowych, które zawierają treści nadające się do wykorzystania w nowym dokumencie przez inne osoby niż autor pierwotnego pliku”.
Proszę zwrócić uwagę na sformułowanie: „treści nadające się do wykorzystania w nowym dokumencie”. To ja się chciałabym zapytać jakąż to treść nadającą się do wykorzystania w projekcie o nadzorze i to tak ścisłym mógł mieś ów „inny projekt nowelizacji ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych”?? Może mi ktoś to wytłumaczy??
Pikanterii dodaje fakt, że ujawniając złożenia tego projektu w lasce marszałkowskiej nie załączono strony obligatoryjnej, a zatem oficjalnego wystąpienia grupy posłów o przyjęcie projektu przez Marszałka Sejmu. Brak ten wskazuje, że projekt wniesiono, a teraz mamy łapankę tych, którzy się ujawnią jako Wnioskodawcy. Po ujawnieniu tego przekrętu mogą się nie znaleźć… Bo wyjdzie, że pracują w MS i odbierze się im diety poselskie i pieniądze na biura poselskie, a to jednak inny pieniądz niż ten któryby dostawali jako służący w Ministerstwie.
Pozostaje mi popatrzeć co się będzie dalej działo, ale bez wątpienia to pierwsza sprawa, w której można udowodnić, że projekt poselski dotyczący wymiaru sprawiedliwości jest w istocie projektem rządowym. Żywię też nadzieję, że może tym tematem zajmie się Rzecznik Praw Obywatelskich, bo tak jaskrawego naruszenia zasad demokratycznego państwa prawa w procesie legislacyjnym dawno nie było.
Ostatnie stwierdzenie rozbawiło mnie do łez. Już widzę jak Pani Rzecznik Praw podejmuje interwencję……. A gdzie była wcześniej……? Według Gazety to nie pierwszy taki „numer” przeciwspołecznego Peło, po to ,by ominąć tylko konsultacje społeczne……….., bo społeczeństwo to „głupki wsiowe”.
OdpowiedzUsuńZauważam od dłuższego czasu niedemokratyczne zachowania rządzących, a zarazem zmniejszenie aktywności Pani Rzecznik Praw, m.in. w przedmiocie „reformy wymiaru sprawiedliwości”.
Już od dawna chcę napisać co mnie dręczy, a mianowicie to, że „sędziowie sędziom gotują ten los”.
Kariera za wszelką cenę, chęć przypodobania się i wykazania się przed przełożonym, „parcie na ekran”, a co najważniejsze brak jakichkolwiek zasad etyki sędziowskiej są motorem ich działań.
Trzeba nie mieć honoru, ani szacunku dla samego siebie, by pracować dla Polityka, który uważa ich i ich kolegów za „sitwę, układ” ……samo zło.
Należy się obawiać ich powrotu do sądów, tzn. ludzie powinni się tego obawiać, Ci zwłaszcza co to pieją peany na cześć Pana Ministra.
Jak to Pani pisze:żenua,pa