niedziela, 16 czerwca 2013

BO BY NIE ZDĄŻYLI…

Myślę, że większość z nas już dawno przestała oczekiwać czegokolwiek od Trybunału Konstytucyjnego. Ten bowiem ostatnimi czasy pokazuje dobitnie, gdzie ma Konstytucję i to co w niej zapisane. Ja również nie mam złudzeń, ale ponieważ interesuję się sądownictwem postanowiłam jednak się skatować do końca i obejrzeć co ma TK do powiedzenia w sprawie opinii Krajowej Rady Sądownictwa… Mój masochizm został zaspokojony w pełni, albowiem (ulubione słowo prawników) Sędzia Teresa Liszcz postanowiła uzasadnić nieuzasadnialne i wzbić się na K2 kreatywności.

W czwartek Trybunał rozpoznawał pytania prawne sądów powszechnych dot. zamrożenia wynagrodzeń sędziów. Powiecie, że to już było? Ano było, tyle tylko, że w poprzedniej sprawie pomimo istnienia zasady falsa demonstratio non nocet (błędne oznaczenie nie zwalnia od rozpoznania) Trybunał zgodnie z lansowanym od dawna formalizmem nie rozpoznał całokształtu sprawy i pozostawił bez rozpoznania kwestię braku opinii Krajowej Rady Sądownictwa w procesie legislacyjnym (po wniesieniu do Sejmu) oraz sposobu procedowania ustawy „okołobudżetowej” w tymże Sejmie… Na szczęście sądy powszechne o to wniosły i spraw się nie dało pomimo usilnych starań umorzyć.

I tak sprawy trafiły na wokandę TK… Skład sędziów od początku pokazywał jaki będzie wyrok. Oczywiście zasiadł w nim autor kwestionowanego przepisu Prezes TK Andrzej Rzepliński, a wtórowała mu oczywiście sędzia Teresa Liszcz.

W toku rozprawy można było zaobserwować jak Prezes Trybunału Konstytucyjnego czyta… książkę… Chyba wystąpię do TK z wnioskiem o informację publiczną z pytaniem o to co czytał (pytanie o fakt), że nie mógł się oderwać od lektury.  Może sama przeczytam, jak to taka fascynująca książka…

Jednak największą atrakcją były wypowiedzi Pani Teresy Liszcz… Majstersztyk kreatywności… przy okazji człowiek zawsze się uczy… dowiedziałam się np., że art. 173 Konstytucji ma ustęp 10… SZOK, ale jak to skwitował znajomy: „Widocznie ja mam wersję skróconą” buahahahaha My wszyscy mamy widocznie taką.

Oczywiście uznano, że wszystko w pożo… w końcu sam Pan Prezes napisał przepis, więc jakże to tak… kwestionować geniusz szefa…

Jednak to co zrobiono w ustnych motywach rozstrzygnięcia pokazuje, że straszno to już było, a teraz mamy horror… a „Koszmar z Ulicy Wiązów” jest przereklamowany. Okazało się, że choć opiniowanie przez KRS kwestii związanych z sądownictwem jest jego konstytucyjnym uprawnieniem (takie zdanie padło), to zdaniem składu orzekającego: jak się raz wypowie w sprawie to już nic nie trzeba… Skoro zaopiniował inny przepis, to jak się go zmieni, to już nie trzeba dalej się pytać… Bo wszystkim było wiadomo, że wypowie się negatywnie… A zmiana regulacji z takiej, która dotyczy innego sposobu liczenia wynagrodzenia sędziów na zmianę wyłączającą stosowanie innego przepisu nie jest zmianą merytoryczną… zaraz, zaraz skąd My to znamy… a z MS!!! Zastanawiam się zatem czy by nie zlikwidować KRS-u, bo chyba wypowiedział się już na prawie wszystkie tematy… a to jak widać wystarcza do przepchnięcia ustawy bez konstytucyjnej opinii tegoż KRS przez Sejm… bo to formalizm!!! (sic!) I kto to mówi? Sam TK, który formalizm przedkłada ponad wszystko.

Sędzia sprawozdawca poszła jednak dalej… Koronnymi argumentami jakie padły były: „Ja byłam posłem to wiem!” (sic!) oraz „Gdyby zwrócili się do KRS to by nie zdążyli uchwalić ustawy i byłby kryzys”…

Normalnie SZACUN za szczerość! W końcu powiedziano wprost jakie kryteria są najważniejsze w orzecznictwie TK!!! Żadna Konstytucja, żadne prawa obywatela, żadne obowiązki państwa… Tylko wdzięczność względem tych co wybrali sędziego do TK, czyli posłów… To o ich radość, przyjemność, komfort dba TK!

Wywalmy zatem konstytucję do kosza, bo jest to akt zbędny i nierespektowany przez tych co mieli stać na jego straży. Dopóki bowiem na sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie będą wybierani ludzie kierujący się dobrem obywateli, mający wiedzę niezbędną by zważyć jak Temida w swej wadze prawa obywateli i obowiązki organów państwa, satysfakcję „ustawodawcy” i Konstytucyjne gwarancje będziemy mieli to co mamy… czyli przyzwolenie na bezprawie. Tym zdaniem „Gdyby zwrócili się do KRS to by nie zdążyli uchwalić ustawy i byłby kryzys” dano bowiem przyzwolenie na łamanie wszelkich zasad nie tylko ustawodawczych, ale co więcej konstytucyjnych. A wszystko by podziękować posłom, którzy wybrali sędziego do Trybunału Konstytucyjnego.

Ponieważ nadzieja nie umiera nigdy myślę, że najwyższy czas podjąć działania już nie w Polsce, bo jak widać można uzasadnić nieuzasadnialne, ale na arenie międzynarodowej, bo doświadczenia moje jako prawnika w tym kraju wskazują, że tylko bat w postaci ruchów ze strony Komisji Europejskiej jest w stanie przymusić tych co mieli w imieniu obywateli dbać o ich dobro, by zaczęli robić to co do nich należy… W końcu niestety to pieniądz rządzi światem, a największą marchewką i kijem jest bądź to nałożenie kary na Polskę, bądź odebranie kwot już przekazanych…

Dlatego ja nie zamierzam się poddać i będę walczyć do końca… dni moich lub tego co się dzieje. Bo ja się na to nie godzę! Chcieć to móc co udowodnił właśnie sam TK!

A co do samego składu TK… pozostawiam sumieniu sędziów orzekających to co zrobili, ale i co robią i będą robić. Ja po czymś takim nie byłabym w stanie spojrzeć na siebie w lustro.



poniedziałek, 10 czerwca 2013

INFORMACJA (NIE)PUBLICZNA?!

Pamiętacie scenę z filmu „Mój chłopak się żeni” kiedy Julia Roberts rozmawiając ze swoim długoletnim przyjacielem przez telefon dowiaduje się, że on się żeni? Te wielkie BUM! koło łóżka zamiast na nim? Ja w piątek spadłam z krzesła w podobnych okolicznościach, tyle że na wieść o wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie w sprawie skargi na bezczynność Prezesa Trybunału Konstytucyjnego w związku z informacją publiczną. O całej sprawie pisałam we wpisie „DOKUMENT WEWNĘTRZNY” w dniu 1 kwietnia 2013 r. 

Okazało się, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym wytworzony w TK za… dokument wewnętrzny! 

Ja wiem, że informacja publiczna jest w naszym kraju traktowana jako „zło konieczne”, „niczym nie uzasadnioną fanaberię” obywateli i to jeszcze wpisaną „nie wiadomo po co” do konstytucji, ale żeby aż tak…

Dotychczasowe orzecznictwo sądów administracyjnych, w tym Naczelnego Sądu Administracyjnego, wyraźnie wskazywało różnicę pomiędzy dokumentem urzędowym, a dokumentem wewnętrznym, już będącym informacją publiczną oraz takim, który informacją publiczną nie jest. 

Chcąc wnieść ogarek oświaty pragnę przypomnieć kilka wyroków sądów administracyjnych oraz wyroku Trybunału Konstytucyjnego, by przybliżyć Wam Drodzy Czytelnicy tę tematykę oraz pokazać czemu siniaki po upadku z krzesła tak bolą… mimo, że jakby nie patrzeć to co innego niż wieść o małżeństwie wielkiej miłości. 

Jak znam życie w naszym uzasadnieniu do wyroku pojawi się teza Naczelnego Sądu Administracyjnego z wyroku z dnia 16.06.2009 r. I OSK 89/09 , a brzmi ona tak: „Nie każda opinia prawna sporządzona przez organ administracji publicznej posiada walor informacji publicznej. O zakwalifikowaniu opinii prawnej do dokumentów podlegających udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej decyduje cel w jakim została opracowana. Opinia prawna sporządzona na użytek organu administracji publicznej w przedmiocie zasadności wszczęcia w przyszłości postępowania w konkretnej sprawie cywilnej nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej”. 

Powiecie, że to właśnie tak było w tej sprawie… 

Otóż nie, bo w wyroku z dnia 22.11.2006 r. IV SA/Wr 712/06 Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu, a wskazywanego również w komentarzu „Dostęp do informacji publicznej” autorstwa obecnej sędzi NSA Ireny Kamińskiej oraz p. Mirosławy Rozbickiej-Ostrowskiej uznano, że przekazanie czegoś innemu organowi powoduje, że mamy do czynienia z informacją publiczną. Zgodnie z nim „pisma, okólniki, instrukcje kierowane do kuratora oświaty przez ministra właściwego do spraw edukacji, nie tylko stanowią informację o sprawach publicznych, zgodnie z art. 1 DostInfPublU, ale dodatkowo zostały wymienione w jej art. 6 ust. 4 pkt 4 lit. a DostInfPublU, jako rodzaj informacji jaka podlega udostępnianiu”.

Jednym słowem jak Prezes Trybunału Konstytucyjnego pisze do Prezydenta RP: „Szanowny Panie Prezydencie, nabazgrałem sobie co nieco (w załączeniu) i proszę o wystąpienie z inicjatywą legislacyjną” to choćby nie wiem co zarówno owe pismo przewodnie, jak i to co złączone do niego informacją publiczną jest! To właśnie wystąpienie z wnioskiem do Prezydenta spowodowało zmianę charakteru owego „dokumentu wewnętrznego” na będący informacją publiczną. 

Niestety dla WSA w Warszawie to nie wszystko… Argumentem ostatecznym jest bowiem wyraźna treść art. 6 ust. 1 pkt 1 lit. b DostInfPublU. Stanowi on:

„Art. 6. 
1. Udostępnieniu podlega informacja publiczna, w szczególności o:
1) polityce wewnętrznej i zagranicznej, w tym o:
b) projektowaniu aktów normatywnych (…)”.

Co więcej sam Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, a zatem ten sam sąd, w wyroku z dnia 18 listopada 2004 r. sygn. akt II SAB/Wa 166/04 stwierdził: 

„Dokumenty tworzone przez organy władzy publicznej podczas procesu legislacyjnego stanowią, zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej, informacje o sprawach publicznych, a stosownie do art. 6 ust. 1 pkt 3 lit. "c" i "d", będąc rodzajem informacji dotyczącej sposobu stanowienia aktów publicznoprawnych i sposobu przyjmowania i załatwiania spraw, podlegają udostępnieniu w trybie i na zasadach w niej określonych”.

Jeżeli zatem zgodnie z art. 1 ust. 1 ww. ustawy  „Każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu i ponownemu wykorzystywaniu na zasadach określonych w ustawie”, w szczególności o projektowaniu aktów normatywnych, to jak można było orzec, że to dokument wewnętrzny? Czy ktoś mi to wyjaśni? Nowa koncepcja się pojawiła? Przepis znikł?

Poczekam oczywiście na uzasadnienie aby przekonać się co skłoniło ów skład do wydania takiego orzeczenia. Na razie patrząc na wyrok (i to nie jeden) Trybunału Konstytucyjnego kontempluje 
stwierdzenie: 

„2.1. Doniosłość konstytucyjnej zasady dostępu do informacji publicznej. Powszechny i szeroki dostęp do informacji publicznej stanowi niezbędną przesłankę istnienia społeczeństwa obywatelskiego, a co za tym idzie — urzeczywistnienia demokratycznych zasad funkcjonowania władzy publicznej w polskim państwie prawnym. Dostęp do informacji publicznej jest bowiem, z jednej strony, warunkiem świadomego uczestnictwa obywateli w podejmowaniu rozstrzygnięć władczych (zob. P. Winczorek, Komentarz do Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 r., Warszawa 2000, s. 83), a z drugiej, umożliwia efektywną kontrolę obywatelską działań podejmowanych przez organy władzy publicznej (zob. W. Skrzydło, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Kraków 1998, s. 58; I. Lipowicz, [w:] Konstytucje Rzeczypospolitej oraz komentarz do Konstytucji RP z 1997 roku, pod red. J. Bocia, Wrocław 1998, s. 114). Stąd wielkie znaczenie powszechności dostępu do informacji publicznej. W demokratycznym społeczeństwie podstawowym prawem jest wiedzieć i być informowanym o tym, co i dlaczego czynią władze publiczne (zob. J. E. Stiglitz, On Liberty, the Right to Know, and Public Discourse: The Role of Transparency in Public Life, [w:] Globalizing Right. The Oxford Amnesty Lectures, pod red. U. J. Gibneya, Oxford-New York 2003, s. 115 i n.). Tworzenie gradacji różnych kręgów wtajemniczenia poprzez powierzanie coraz szerszych zasobów informacji coraz węższym grupom odbiorców pozostaje w sprzeczności z pryncypiami każdego państwa demokratycznego, stwarzając wąskiej elicie sposobność manipulowania opinią publiczną i czyniąc z reglamentacji dostępu do informacji narzędzie sprawowania władzy (zob. T. Górzyńska, Kilka uwag o prawie do informacji i zasadzie jawności, [w:] Państwo prawa, administracja, sądownictwo, pod red. A. Łopatki i in., Warszawa 1999, s. 117).
2.2. Konstytucjonalizacja prawa do informacji publicznej. Ustrojowa doniosłość dostępności do informacji publicznej dla obywateli uzasadnia umieszczenie w Konstytucji ochrony prawa obywateli do uzyskania takiej informacji. W art. 61 ust. 1 Konstytucji zostało określone powszechne obywatelskie prawo dostępu do informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Obejmuje ono także uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego, a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa. Korelatem tego prawa podmiotowego jest spoczywający przede wszystkim na organach władzy publicznej obowiązek udzielania obywatelom określonych informacji o działalności instytucji. Obowiązek ten polega zatem nie tyle na dostępności określonych informacji dla odbiorcy, ile przynajmniej co do zasady oznacza konieczność aktywnego działania ze strony organu udzielającego informacji, które polega na dostarczeniu osobie zainteresowanej na jej żądanie pewnego zakresu informacji (zob. wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 20 marca 2006 r., sygn. K 17/05, OTK ZU nr 3/A/2006, poz. 30; podobnie wyrok ETPC z 14 kwietnia 2009 r., Társaság a Szabadságjogokért przeciw Węgrom; w tej sprawie obowiązek udzielenia informacji stowarzyszeniu dotyczył węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego).
Formy realizacji obywatelskiego prawa do informacji publicznej Konstytucja określa w ust. 2 tegoż przepisu, wskazując możliwość dostępu do dokumentów urzędowych oraz wstępu na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów (z możliwością rejestracji obrazu i dźwięku).
Zakres prawa do informacji zdeterminowany jest w znacznej mierze przez samą Konstytucję. Art. 61 ust. 1 i 2 Konstytucji określają bowiem treść uprawnień składających się na to prawo oraz wskazują podmioty obowiązane do podjęcia działań umożliwiających jego realizację. Art. 61 ust. 3 Konstytucji wyznacza granice dopuszczalnego ograniczenia tego prawa: ograniczenie może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa. Art. 61 ust. 4 stanowi, że tryb udzielania informacji publicznej określają ustawy, a w odniesieniu do Sejmu i Senatu ich regulaminy. Oznacza to, że obywatelskie prawo do informacji nie ma charakteru bezwzględnego i że ustawodawca zwykły – który ogranicza w wydawanych ustawach zwykłych dostępność informacji publicznej – musi respektować konieczność ważenia zasady (dostęp do informacji publicznej) i wartości wskazanych w art. 61 ust. 3 jako dopuszczalnych kryteriów ograniczenia zasady dostępności (por. podobnie także wyrok TK w sprawie o sygn. K 17/05). Ograniczenia dostępności informacji publicznej i kryteria ważenia kolidujących ze sobą wartości podlegają ocenie z punktu widzenia mechanizmu proporcjonalności (art. 31 ust. 3 Konstytucji, na co zwrócono uwagę w uzasadnieniu wyroku Trybunału w sprawie o sygn. K 17/05)”.

A przy okazji leczę siniaki… bo nadal bolą i cieszę się, że w wyniku upadku nie doznałam wstrząsu mózgu… choć tego nie jestem pewna z uwagi na treść wyroku. 

wtorek, 28 maja 2013

CZYSTY ZYSK

Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury i lobby jakie za nim stoi nie przestaje mnie zadziwiać. Lektura założeń nowelizacji ustawy o KSSiP jest niczym innym jak powtórzeniem w części pierwotnych założeń, ale i dodaniem tu i ówdzie propozycji jakie nie były uregulowane, przy czym ze zdziwieniem odkrywam, że ma istnieć aplikacja ogólna oraz, ze wprowadza się pomysły dyskryminacyjne.

Czemu tak się dzieje, że wszyscy mówią o bezsensowności aplikacji ogólnej, błędnym prowadzeniu aplikacji specjalistycznej, bo osoba nie mająca doświadczenia życiowego raczej dobrym sędzią nie będzie, a tutaj założenia są cały czas te same?

Ano drodzy Czytelnicy wynika to z korzyści wymiernych dla tych, którzy obstawiają szkółkę.

Jak się dowiedziałam dzięki odpowiedzi na informację publiczną jednego z Czytelników, któremu bardzo dziękuję, nic tylko wpaść w młyn szkółki i to nie jako aplikant.

Okazuje się, że sędziowie i prokuratorzy delegowani do KSSiP poza dodatkiem za tą delegację w wysokości zależnej od kwoty zasadniczej wynagrodzenia wg. stawki awansowej, otrzymują dodatkowe wynagrodzenia… a kwoty jakie dostają budzą podziw szarego obywatela, że na to idą jego podatki.

I tak drodzy Czytelnicy spośród sędziów i prokuratorów oddelegowanych do KSSiP otrzymali oni następujące dodatkowe wynagrodzenia:

„za prace w komisjach egzaminacyjnych w okresie od maja 2009 roku do listopada 2012 roku łącznie 9 spośród wszystkich delegowanych dotychczas do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury sędziów i prokuratorów otrzymało wynagrodzenia w ogólnej kwocie 97235,51 złotych brutto, z czego :
- w 2009 roku – wynagrodzenia takie w łącznej kwocie 18.535,95 złotych brutto wypłacono trzem spośród wymienionych delegowanych;
- w 2010 roku – wynagrodzenie za prace w komisjach egzaminacyjnych wypłacono jednemu z nich w łącznej kwocie 8.850,00 złotych brutto;
- w 2011 roku – wynagrodzenie za prace w komisjach egzaminacyjnych otrzymało czterech spośród delegowanych sędziów i prokuratorów
w kwocie 33079,78 złotych brutto;
- i w 2012 roku – wynagrodzenie z tego tytułu otrzymało również czterech spośród wspomnianych 9 delegowanych sędziów
i prokuratorów, a łączna kwota tego wynagrodzenia wyniosła 36.769,78 złotych brutto”.

„wysokość wynagrodzeń wypłaconych poszczególnym spośród delegowanych sędziów i prokuratorów z tytułu prac w komisjach egzaminacyjnych
we wskazanym na wstępie okresie, to przedstawiają się one następująco :

- I ( delegowany sędzia) – 12.475,65 złotych brutto;
- II ( delegowany sędzia ) – 23.580,00 złotych brutto;
- III ( delegowany sędzia ) – 7.546,93 złotych brutto;
- IV ( delegowany sędzia ) – 7.546,93 złotych brutto;
- V ( delegowany sędzia ) – 5.282,85 złote brutto;
- VI ( delegowany prokurator ) – 29.460,00 złotych brutto;
- VII ( delegowany prokurator ) – 5.282,85 złote brutto;
- VIII ( delegowany prokurator ) – 3.030,00 złotych brutto;
- IX ( delegowany prokurator ) – 3.030,30 złotych brutto”.

Ale to jeszcze nie wszystko, bo:

„w okresie od 3 marca 2009 roku do 24 maja 2013 roku wypłacono ryczałtów oraz należności z tytułu podróży służbowych : 27 delegowanym sędziom w łącznej kwocie 645.525,66 złotych i 16 delegowanym prokuratorom w łącznej kwocie 314.508,55 złotych czyli w ogólnej kwocie wynoszącej 960.034,21 złote. Z kwoty tej wypłaty ze wskazanych tytułów w poszczególnych latach funkcjonowania Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury przedstawiają się następująco :

- w 2009 roku – 192.747,10 złotych;
- w 2010 roku – 146.005,94 złotych;
- w 2011 roku – 219.614,27 złotych;
- w 2012 roku – 298.142,31 złote;
- w 2013 roku – 103.524,59 złote.

Poszczególni spośród delegowanych sędziów otrzymali zaś z podanych tytułów następujące kwoty :
I – 2.721,62 złotych;
II – 4.579,92 złotych;
III – 803,85 złote;
IV – 783,56 złote;
V – 19.632,93 złote;
VI – 55.753,41 złote;
VII  - 11.669,08 złotych;
VIII – 215.470,08 złotych;
IX – 1.284,88 złote;
X – 39.791,87 złotych;
XI – 74.060,47 złotych;
XII – 16.227,86 złotych;
XIII – 19.521,89 złotych;
XIV – 522,40 złote;
XV – 9.498,56 złotych;
XVI – 726,20 złotych;
XVII – 918,90 złotych;
XVIII – 33.496,85 złotych;
XIX – 1.9861,05 złotych;
XX – 1.761,50 złotych;
XXI – 6.498,61 złotych;
XXII  - 39.159,86 złotych;
XXIII – 2.055,52 złotych;
XXIV – 2.389,30 złotych;
XXV – 3.3182,39 złote;
XXVI – 33.061,10 złotych;
XXVII – 92,00 złote.

Natomiast poszczególnym prokuratorom delegowanym do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w podanym okresie czasu ryczałty oraz należności z tytułu podróży służbowych  wypłacono w następujących kwotach :

I – 18.679,60 złotych;
II – 18.358,05 złotych;
III – 233,50 złote;
IV – 603,00 złote;
V – 577,54 złotych;
VI – 1.969,80 złotych;
VII – 2.037,16 złotych;
VIII – 311,90 złotych;
IX – 1.632,32 złote;
X – 148.773,35 złote;
XI – 11.161,85 złotych;
XII – 43.390,32 złotych;
XIII – 4.979,60 złotych;
XIV – 2.851,34 złotych;
XV - 4.812,28 złotych;  
XVI – 54.136,94 złotych”.

To ja się pytam grzecznie za co jest ten obligatoryjny, ustawowy dodatek dla delegowanych sędziów i prokuratorów do KSSiP?? I Po co?

Czemu mamy kolejne płatności? Jak widać bowiem rekordzista dostał 215.470,08 zwrotu ryczałtu za podróże służbowe… i NIE ORZEKA!!! Czy Państwo Polskie w dobie corocznego zamrażania budżetu, a tym samym wynagrodzeń stać na to aby tyle płacić sędziemu, który zamiast orzekać i wpływać na poprawę sprawności postępowania rozbija się niewiadomo gdzie za nasze pieniądze? Proszę zobaczyć, ze mówimy kosztach RYCZAŁTU, a nie faktycznie poniesionych kosztach, bo te byłyby zapewne dużo niższe.

Popatrzmy zatem na przykładzie Dyrektora KSSiP, który jest sędzią Sądu Apelacyjnego w Lublinie do jakich możemy dojść kwot, gdyby akurat te największe z ww. przypadły Panu Sędziemu:

Tytułem wstępu – Pan Sędzia Leszek Pietraszko w „wymiarze sprawiedliwości” jest już 33 rok (źródło: http://nawokandzie.ms.gov.pl/numer-4/wydarzenia-4/nowy-szef-kssip.html).

Wynagrodzenie zasadnicze w tym roku zgodnie z GUS, to: 3.496,82 złotych
Zgodnie z usp. stawki i mnożnik wynagrodzenia zasadniczego dla sędziego sądu apelacyjnego wynosi:

Siódma 2,75
Ósma 2,92
Dziewiąta 3,12
Dziesiąta 3,23


Jeżeli Pan Sędzia Leszek Pietraszko otrzymał nominację na SSA w 2004 r. (tutaj: http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,2021434.html) oznacza, to, że jest w co najmniej ósmej stawce, co daje nam miesięczną kwotę 10.210,71 złotych

Do tego liczymy 20% wysługi lat co miesiąć… czyli 2.042,14, co razem daje 12.252,86 złotych miesięcznie.

Teraz dodatek za delegację do KSSiP (na podstawie ROZPORZĄDZENIE MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI z dnia 23 czerwca 2009 r.w sprawie funkcji oraz sposobu ustalania dodatków funkcyjnych przysługujących sędziom w brzmieniu obecnie obowiązującym)

sędzia delegowany do pełnienia obowiązków dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, 0,4-1,1

Od 1.398,73 do 3.846,50 złotych…

co za tym idzie na dzień dobry mamy od 13.966,70 do 16.414,47 złotych miesięcznie.

Rocznie mamy zatem od 167.600,38 do 196.973,66 złotych za bycie Dyrektorem KSSiP…

doliczmy zatem owe ryczałty i inne w najwyższej wysokości i uśrednijmy na 4 lata….
215.470,08/4=53.867,52 średniorocznie za ryczałty
23580,00/4=5.895 za bycie w komisji egzaminacyjnej….

I się okazuje, że Dyrektor KSSiP jak dobrze pokombinuje mógłby mieć… 227.362,90 złotych rocznie… czyli… 18.946,91 miesięcznie…. dochodu i rozbijać się na koszt podatnika.

Do tego bezpłatne mieszkanie godne sędziego… A gdzie jeszcze prawa autorskie za publikację w szmatławcu KSSiP?? Żyć nie umierać!

Już wiem zatem czemu jest takie lobby by utrzymać tę szkołę w jak najbardziej niezmienionej formie!!! CZYSTY ZYSK… za samą delegację do KSSiP !!!

JA SPRZECIWIAM SIĘ TAKIEJ NIEGOSPODARNOŚCI ŚRODKÓW PUBLICZNYCH!!! Niech nikt nie śmie mi mówić, że jest dziura budżetowa! Że nie ma na podwyżki wynagrodzeń dla pracowników sądów, asystentów sędziów, niedoborów w kasie KSSiP na szkolenia ustawiczne sędziów i asystentów sędziów oraz pracowników sądowych!!! Co za bezczelność. Proszę zabrać te ryczałty, skontrolować zasadność ich ponoszenia, bo się okaże że nasi rekordziści zapewne uczynili sobie stałe źródło dochodu z tego oddelegowania!!! Bo jak popatrzeć na przepis to nijak nie wychodzi mi możliwość uzyskania ryczałty za dojazd w kwocie 215 tys. !!!

A założenia do ustawy o noweli… To już ciekawostka, ale tu już na inny wpis.

poniedziałek, 27 maja 2013

MERYTORYCZNIE

Zarzucono mi, że ostatnio piszę mało merytorycznie… Cóż ostatnio mało piszę, bo jakoś Ministerstwo Sprawiedliwości ucichło, a ja sam zastanawiałam się nad zamknięciem bloga. Jaki jest bowiem sens pisania ciągle o lukach w pomysłach Specjalistów z Ministerstwa Sprawiedliwości skoro nikt tego nie słucha, nie zastanawia się nad nimi i są one przepychane przez Sejm i Senat bez cienia refleksji… 

Muszę powiedzieć, że poza tym, że Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin pewne pomysły miał, niektóre szczytne, to ich realizacja już jak zwykle w wydaniu specjalistów z Ministerstwa Sprawiedliwości oczywiście woła o pomstę do nieba. 
Przykładem ostatnim jest deregulacja zawodu notariusza i komornika sądowego – dziękuję za natchnienie Czytelnikowi, który przesyłając mi pewnego linka postanowił zwrócić mi uwagę na ten problem. W Polskiej tradycji prawnej, kulturowej i historycznej zawody te, z racji doniosłości czynności wykonywanych przez notariuszy i komorników, były zawodami nie tylko zaufania publicznego, ale i zawsze osoby wykonujące te zawody mieściły się w kategorii „funkcjonariuszy publicznych”. Takie „zaszeregowanie” tych grup wymagało zatem, aby kandydaci na stanowiska notariuszy spełniali określone wymagania, w tym gwarantowali najwyższy poziom świadczonej działalności, ale i by byli blisko obywatela. Oczywiście w Polsce dzięki czasom PRL i okresowi zmian ustrojowych doszło do pewnego ograniczenia napływu do tych zawodów i można było zaobserwować tendencję „znajomego królika” jako kryterium naboru, ale też nie przesadzajmy. Znam osobiście i notariuszy i komorników, którzy takimi znajomymi nie są a wykonują zawód od baaardzo dawna i to nie koniecznie w dużych miastach, gdzie mogłoby się wydawać było najtrudniej. 

W przypadku obu tych zawodów uprawnienie do regulacji zarówno sposobu prowadzenia aplikacji, ma od dawna Minister Sprawiedliwości. Wystarczy bowiem popatrzeć na treść art. 75 ustawy o Notariacie, oraz art. 31i ustawy o komornikach sądowych. Odnośnie asesury w obu tych zawodach regulacje są nie do końca określone, choć w przypadku komorników sądowych i tak jest lepiej niż w przypadku notariuszy. Komornik bowiem może zostać zobowiązany do zatrudnienia określonego asesora komorniczego (art. 32 § 7) jednak obowiązek zatrudnienia asesora komorniczego dla komorników istnieje w postaci zatrudnienia raz na 2 lata jednego asesora komorniczego. Aby zostać asesorem notarialnym należy przedstawić oświadczenie notariusza o gotowości zawarcia z nim umowy o pracę (art. 76 § 2 ustawy o notariacie). 
I to leży pierwszy pies pogrzebany jak dla mnie. Bo myślę, że deregulacja nie powinna znosić pewnych obowiązków dla przyszłych notariuszy, ale doprecyzować zasady prowadzenia asesury, by nie tylko była ona możliwa dla tych, którzy spełniają wymogi by być asesorami, ale też warunki jej prowadzenia. 

Problem bowiem sprowadza się do jednego… Z jednej strony konieczności nabrania praktyki, którą tak między bogiem a prawdą powinna dawać aplikacja, sprawdzenia umiejętności tzw. miękkich, ale z drugiej strony być właściwie zabezpieczona, a zatem aby istniał obligatoryjny obowiązek ich zatrudnienia, warunki zatrudnienia i to nie tylko za przysłowiową złotówkę.  

Odnoszenie się zaś w przypadku komorników sądowych do zasad wolnego rynku jest jak dla mnie nieporozumieniem i nie ma dla mnie nic wspólnego nawet z duchem prawa. Oczywiście istnieje prawo wyboru komornika, ale pewnych czynności nie da się w ten sposób dokonać. Chodzi o egzekucję z nieruchomości oraz spraw, w których przepisy o egzekucji z nieruchomości stosuje się odpowiednio. Deregulacja zatem doprowadzi do tego, że w miejscowościach gdzie jest „biznes”, duża liczba ludności będą wyrastać jak grzyby po deszczu kancelarie komornicze zajmujące się egzekucją nie obejmującą egzekucji z nieruchomości, zaś w małych miejscowościach pozostanie po jednej kancelarii, która będzie zajmowała się tą najcięższą z egzekucji, bo najtrudniejszą  i najdłuższą, a która wobec tego faktu nawet nie będzie w stanie się na bieżąco utrzymać z ponoszonych opłat egzekucyjnych, które stanowią podstawę jej funkcjonowania.  Tymczasem owo „uwolnienie” to nic innego jak zrzucenie z Ministra Sprawiedliwości obowiązku dokonywania analiz i bieżącej sytuacji dotyczącej funkcjonowania kancelarii komorniczych. Zgodnie bowiem z art. 8 ust. 3 ustawy o komornikach jest to obowiązek Ministra Sprawiedliwości. To o bowiem „ocenia, czy liczba komorników działających w rewirze jest wystarczająca, biorąc przy tym pod uwagę potrzeby prawidłowego i sprawnego wykonywania czynności, o których mowa w art. 2, wielkość wpływu i stan zaległości spraw o egzekucję i o wykonanie postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia, stopień opanowania wpływu w tych sprawach, ilość przedsiębiorców mających siedzibę lub oddziały w obszarze rewiru oraz liczbę i strukturę ludności w rewirze. W razie uznania, iż zachodzi potrzeba zwiększenia liczby komorników w rewirze, Minister Sprawiedliwości, z urzędu lub na wniosek prezesa właściwego sądu okręgowego, zarządza, po zasięgnięciu opinii rady właściwej izby komorniczej, utworzenie wolnego stanowiska komornika w tym rewirze, po czym wszczyna postępowanie w trybie art. 11”. Przy sądach powszechnych grzmi się, że dobrze, że uprawnienie jest po stronie Ministra Sprawiedliwości, bo cytując Podszyskownika Hajduka „chodzi o elastyczne uregulowanie „prawa do sądu”… Czemu to elastyczne uprawnienie w przypadku komorników sądowych nie miałoby pozostać tam, gdzie jest zwłaszcza, że komornik sądowy nie ma gwarancji konstytucyjnych do nieprzenaszalności. 

Założeniem deregulacji było bowiem otworzenie tych zawodów, ale czy ja jako obywatel chcę trafić na notariusza, który tylko teoretycznie wie co ma zrobić? Albo na komornika nastawionego na czysty zysk, bo do tego się to sprowadzi? Czemu prawa obywatela nic w tym kraju nie znaczą? Projekty przepychane przez Sejm tymczasem właśnie do tego prowadzą.

Przypomniały mi się słowa pana dr hab. Przemysława Szustakiewicza z Biura Orzecznictwa Naczelnego Sądu Administracyjnego jakie miałam okazję usłyszeć. Powiedział on, że w sądownictwie administracyjnym chodzi o to, by było ono najbliżej obywatela, również terytorialnie. I to jest właśnie to co powinno przyświecać wszelkim deregulacjom zawodów zaufania publicznego, a zwłaszcza tym odnoszącym się do funkcjonariuszy publicznych. Ci bowiem powinni być jak najbliżej obywatela, którego przy okazji nie dzieli się na tego z Polski A (duże miasta) i Polski B (cała reszta Polski). Blisko obywatela również w znaczeniu jakości prowadzonej działalności, tak aby nie dochodziło do sytuacji, kiedy na obywatelu testuje się swoje umiejętności i to jego obarcza się ryzykiem nieprzygotowania funkcjonariusza publicznego. 

Myślę, że nie byłoby żadnych wątpliwości, sprzeciwów czy negatywnych opinii gdyby inaczej uregulowano kwestię „deregulacji”. Czasem bowiem deregulacja może się odbyć przez regulację i to prawną, ale z tym bywa w Ministerstwie Sprawiedliwości niestety kiepsko.  Chociaż tak sobie myślę, że z drugie strony jakby Prezydent podpisał, to dzięki temu podpisowi nakręca się machina polityczna… Bo ta deregulacja będzie funkcjonowała  do czasu, aż w mediach nagłośni się kilka przypadków rażących błędów naotriuszy/komorników, po których
politycy wystąpią na konferencji i ogłoszą, że receptą jest ściślejsza
selekcja do zawodu. I to jest chyba uzasadnienie działalności specjalistów z Ministerstwa Sprawiedliwości… zapewnienie politykom tematów do ich działania. Szkoda, że kosztem obywatela. 

niedziela, 26 maja 2013

MIESIĄC

Za niedługo minie miesiąc od kiedy mamy nowego Ministra Sprawiedliwości. Od pamiętnego 6 maja 2013 r. na stronie WieściDziwnych i NieDoKońca Prawdziwych widzimy przedziwny ruch… Podsekretarze Stanu rozbijają się po różnego typu konferencjach…  Może w ten sposób próbują uzasadnić swoją obecność w Ministerstwie Sprawiedliwości? Próba dziwna jak dla mnie, bo bez wątpienia  w Ministerstwie jest co robić.

Nasz Ulubieniec – Podszyszkownik Hajduk poza uczestnictwem w „naradzie z Prezesami Sądów Apelacyjnych”  jeszcze się nie poszczycił jakąkolwiek pracą u podstaw. Swoją drogą jakoś nie widzę tej niezależności sądów i niezawisłości sędziów jak mamy do czynienia z „naradą”. Nic,   wystąpimy o dokumenty z tej narady, to zobaczymy co się kryje pod hasłem „narada”. Oczywiście wiemy o tym, że był na Komisji Senackiej w sprawie ustawy o okręgach sądowych, ale nie zabłysnął nawet podstawową znajomością tego za co odpowiada obecnie, a czym zajmował się jako Dyrektor Departamentu Sądów Powszechnych i czegoś tam, którym BYŁ. Przez 13 minut nagrania jakie zostało udostępnione na YouTube (tutaj: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=hILSrU1vkMA) możemy usłyszeć nie tylko tą samą mantrę co zwykle…  „struktura sądów ma być elastyczna”… Jako obywatel sprzeciwiam się takiemu podejściu do „prawa do sądu”. Jako obywatel mam prawo wiedzieć gdzie jest sąd, do którego mam prawo pozwać drugą osobę. Jak słyszę o specjalizacji sędziów to zaczynam się zastanawiać czy Pan Minister Hajduk zna treść ustawy o ustroju sądów powszechnych… Póki co to właśnie dzięki pracy Ministerstwa Sprawiedliwości wprowadzono obligatoryjną ilość wydziałów do szt. 2 – cywilnego i karnego… po tym jak zrezygnowano z wydziałów pracy, rodzinnych, z sądów grodzkich…  Pan Minister zdaje się być laikiem w tej sprawie. Tak samo jak twierdzenie, że istnienie pełnej obsady sędziowskiej „zmienia na lepsze” moje uprawnienie do „prawa do sądu”!!!
Panie Ministrze Hajduk niech Pan pójdzie do Sądu Okręgowego w Warszawie i zobaczy wreszcie, że tam pomimo pełnej obsady kadrowej sędziów, dziesiątkach sędziów oddelegowanych do tego sądu na sprawy się czeka MIESIĄCAMI!!!

Sprzeciwiam się też twierdzeniu, że „reforma co nic nie zmienia” nic nie zmieniła – przypominam, że wydziały zamiejscowe utworzone w drodze ZARZĄDZENIA, które nie może wpłynąć na prawa obywateli zmieniono właściwość sądów rejonowych określoną rozporządzeniem. Niechże się Pan nauczy choć jednego aktu prawnego BŁAGAM!!! Nie wymagam wiele, bo ten akt to KONSTYTUCJA!!! Resztę może pan doczytać, wyguglować, mogą nawet Panu SMS-em przysłać, ale to niech Pan wkuje i nie zapomni, bo jako prawnik kładzie Pan cień niewiedzy na wszystkich, a jako sędzia… no cóż… ręce i nogi opadają.

Oczywiście Pan Minister Hajduk nie był sam na Komisji Senackiej… Była oczywiście jego wierna jak cień moja faworyta: Anita Lewandowska – Zastępca Dyrektora w Departamencie Sądów, Organizacji i Analiz Wymiaru Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości, a wcześniej główny specjalista w Departamencie Sądów, Organizacji i Analiz Wymiaru Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości - Główny Analityk Projektu w obszarze HR "twarde"… Uwaga – Pani Anita Lewndowska jest… sędzią z rocznym stażem orzeczniczym w SSR w Grójcu, albowiem po roku trafiła na odwieczną delegację do Ministerstwa Sprawiedliwości. Pani ta zwana jest powszechnie „Gąska Balbinka” i to nie tylko z powodu jej wyglądu… O jej przymiotach uzasadniających ową ksywkę mogliśmy się przekonać wielokrotnie. Ostatni jej występ był na seminarium dla studentów Wydziału Politologii i Dziennikarstwa UW dot. Reformy sądownictwa. Okazało się, że głównym celem była „sprawna organizacja w jednostkach powszechnych – sądów powszechnych”. Boszz a jak owa refoma usprawniła moje prawo do sądu sprawnego w Warszawie?? Czekam, czekam i czekam i nie mogę się dowiedzieć. Okazało się, też że Prezesi Sądów Apelacyjnych zaraportowali, że zmiany organizacyjne nastąpiły bez większych problemów… Ale jednocześnie, że nie ma wyników tej reformy… To jak Pani śmie mówić, że cele zostały zrealizowane? Czy Pani nie przeczy sama sobie? Niech Pani już nic nie mówi, niech się Pani weźmie do roboty, bo z tym jest jak wiem problem… Chodzenie za Ministrem Hajdukiem i schlebianie mu nie jest pracą!!! Niech Pani w końcu dokona analizy sytuacji w SĄDACH POWSZECHNYCH – jak z Pani taki wielki analityk, że aż czuje się Pani uprawniona do występowania jako GŁÓWNY ANALITYK projektu w obszarze HR (bez wykształcenia analitycznego nota bene). Może w końcu przy okazji wskaże Pani Ministrowi Hajdukowi 5 największych sądów rejonowych w Polsce, albo chociaż tej największy!!!

Za to kolejny mój faworyt – Minister Królikowski zaginął bez wieści… Może dokształca się z zasad legislacji? A może z prawa karnego? Na razie wiem, że jego pomysł na „uznanie przestępstwa według widzimisię sędziego”, czyli brak określenia kwoty pomiędzy wykroczeniem a przestępstwem spełzł na szczęście na niczym i powróciła koncepcja określenia kwoty na 1.000 złotych… choć myślę, że niektórym mającym np. pensję minimalną, którym ledwo starcza, choć najczęściej nie starcza, do pierwszego przewrócą się na samą myśl, że kradzież 90% ich wynagrodzenia będzie tylko wykroczeniem… Ostatnio przejeżdżałam koło słynnej warszawskiej knajpy z Królikiem w nazwie… i zaczęłam się zastanawiać czy nasz Minister od legislacji już pędzi po nową pracę czy jeszcze nie… i czemu nie? Ośmieszenie Ministra Sprawiedliwości w kwestii „lub Lubań” winno bowiem skutkować jego natychmiastowym wywaleniem, ale nie skutkowało niestety… Ciekawe zatem czy nowy Minister Sprawiedliwości zaryzykuje możliwość kolejnej takiej lub jeszcze bardziej spektakularnej wpadki…

I na koniec… Do mojego rankingu został zgłoszony kandydat w osobie Ministra Gołaczyńskiego. To jemu zawdzięczamy e-sont (jak mówiłam słowo „sąd” przez gardło mi w tym kontekście nie przechodzi) i te wszystkie nakazy na długi nieistniejące… Nic tylko wysłać w razie co komornika do Pana Ministra w podzięce…

Ja jeszcze mam swoje zgłoszenie: Pan Sędzia Woźniak z Departamentu Prawa Cywilnego, który na pewnej nadzwyczajnej podkomisji ds. zmian w kodyfikacji bronił jak lew koncepcji „wyinterpretowania sobie z przepisu art. 187 k.p.c.” podstaw do tego co pozew winien zawierać w postępowaniu elektronicznym… BRAWO!!! Aż nóż się otwiera na samą myśl.


Czekam zatem na dalsze zgłoszenia… bo zaraz miesiąc minie i pozostaną nam nasze tuzy intelektu… w Ministerstwie Sprawiedliwości, a mu kolejne miesiące będziemy się z nimi musieli męczyć. 

piątek, 10 maja 2013

VETO PREZYDENCKIE, CZYLI COŚ O ART. 19 § 1 USP



10 maja 2013 r.  Sejm przyjął ustawę o okręgach sądowych. Jarosław Gowin na twitterze napisał „To przegrana tylko bitwa ;-)”. Już pojawiły się głosy o tym co w Senacie i o prezydenckim uprawnieniu do skierowania ustawy do TK.

Ja ze swej strony chciałabym powiedzieć, że ta ustawa może się komuś podobać lub nie, ale niezaprzeczalnie może uratować budżet państwa. Paradoks? STANOWCZO NIE!!!

W trakcie jednej z podróży po Polsce urzędującego jeszcze Jarosława Gowina jako Ministra Sprawiedliwości  wymsknęło się mu stwierdzenie, że wydziały zamiejscowe powinno się tworzyć rozporządzeniem… zastanowiło mnie to stwierdzenie i zaczęłam uważnie przyglądać się przepisowi. Chodzi mianowicie o art. 19 § 1 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych. Niby nic nadzwyczajnego, bo brzmi on tak:

„Art. 19.  § 1. Minister Sprawiedliwości tworzy i znosi wydziały oraz wydziały i ośrodki zamiejscowe sądów w drodze zarządzenia, mając na względzie potrzebę zapewnienia racjonalnej organizacji sądownictwa, w szczególności przez dostosowanie liczby, rodzaju i wielkości wydziałów do obciążenia wpływem spraw, ekonomię postępowania sądowego oraz konieczność prawidłowego wykonywania czynności nadzorczych, w celu zagwarantowania realizacji prawa obywatela do rozpoznania jego sprawy w rozsądnym terminie; w zarządzeniu o utworzeniu wydziału oraz wydziału lub ośrodka zamiejscowego należy określić jego siedzibę, obszar właściwości oraz zakres spraw przekazanych do rozpoznawania”.

Oświeciło mnie dopiero w trakcie rozprawy w Trybunale Konstytucyjnym w sprawie K 27/12… albowiem w jej trakcie pojawia się stwierdzenie „nie wiem czemu KRS nie zaskarżył art. 19 usp”… a wypowiedział je Prezes TK (kilku innych sędziów również). Kropką nad „i” był zaś wyrok TK w tej sprawie.

O co chodzi?

Ano o to drodzy Państwo Czytelnicy, że tak jak zdaniem TK istnieje możliwość znoszenia lub tworzenia sądów, określania ich siedzib i właściwości w drodze rozporządzenia, bo mamy do czynienia z aktem powszechnie obowiązującego prawa, tak w przypadku zarządzenia się już nie da… np. określić siedziby i obszaru właściwości czegokolwiek….

Zgodnie bowiem z art. 93 ust. 2 Konstytucji „Zarządzenia są wydawane tylko na podstawie ustawy. Nie mogą one stanowić podstawy decyzji wobec obywateli, osób prawnych oraz innych podmiotów”, albowiem zgodnie z art. 87 ust. 1 Konstytucji „Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia”.

Proszę mi zatem wyjaśnić jak Minister Sprawiedliwości mógł utworzyć wydziały zamiejscowe, oraz określić ich siedzibę i obszar właściwości, a zatem UKSZTAŁTOWAĆ PRAWO DO SĄDU wynikające z art. 45 ust. 1 Konstytucji, w sposób odmienny od wydanego ROZPORZADZENIA w drodze ZARZĄDZENIA, tym bardziej jeżeli nie może ono odnieść skutku wobec obywateli?!

Jednym słowem: NIJAK!

Nie można bowiem aktem wewnętrznym zmienić, lub ukształtować w odmienny sposób rozporządzenia to raz. Dwa to zarządzenie nie może mieć wpływu na decyzję względem obywateli, w tym dotyczącą tego gdzie ma być rozpoznana sprawa sądowa.
Tym samym wydziały zamiejscowe, ich siedziby i obszary właściwości nie mogły być utworzone w drodze zarządzenia, a jedynie w drodze ROZPORZĄDZENIA Ministra Sprawiedliwości.
Bez wątpienia nowelizacja usp z 2011 r. nie mieści się w kanonach konstytucyjnych gwarancji, ale to co zrobił Minister Jarosław Gowin w ramach „reformy co nic nie zmienia” narusza prawa obywateli i to te najważniejsze konstytucyjne. To z tego powodu pada stwierdzenie „nie wiem czemu KRS nie zaskarżył art. 19 usp”!!!
Jedyną opcją na naprawienie tego błędu jest zatem przywrócenie KONSTYTUCYJNYCH GWARANCJI PRAWA DO SĄDU w drodze ustawy o okręgach sądowych. Nastąpiłoby to bowiem wcześniej, niż ewentualne zaskarżenie tego przepisu do Trybunału Konstytucyjnego czy wprowadzenie nawet w drodze „projektu poselskiego” nowelizacji usp w tym zakresie. A wtedy TK mógłby w razie co umorzyć postępowanie…

Tymczasem stan naruszenia prawa do sądu trwa… zaczynają piętrzyć się sprawy rozpoznawane przez sąd… ani nie ustanowiony ustawą, ani też nawet rozporządzeniem… a ZARZĄDZENIEM Ministra Sprawiedliwości… Kolejka zatem osób z roszczeniami do Skarbu Państwa zaczyna przerastać kolejki z PRL… A obciążenie budżetu państwa zaczyna przybierać dość dużą skalę… począwszy od trwania procesów na koszt Skarbu Państwa, które toczyć się w wydziałach zamiejscowych NIE MOGĄ, aż po roszczenia odszkodowawcze kończąc.

Jeżeli zatem Senat przyblokuje ustawę o okręgach sądowych, lub Prezydent skieruje wniosek do TK, lub skorzysta z prawa VETA… wezmą na siebie solidarną odpowiedzialność za stan bezprawności jaki ma obecnie miejsce.

Może w tym wypadku skorzystać lepiej z istniejącego projektu o okręgach sądowych, niż zaryzykować odpowiedzialność za błąd ministra, który nie będąc prawnikiem, ale i nie sprawdzając jaki jest „duch prawa”, bo z literą w tym wypadku bardzo nie halo, podjął najgorszą z możliwych decyzji poniesiony własnymi ambicjami.

Może więc należy skierować VETO… ale względem marnej legislacji rodem z Ministerstwa Sprawiedliwości czy nieprzemyślanych decyzji ministerialnych?? Że o specjalistach z Ministerstwa Sprawiedliwości nie wspomnę. Bo gdzie były nasze asy wymiaru sprawiedliwości kiedy podejmowano decyzję, aby pokazać problem związany z zarządzeniem?? Nic się nie zmieniło w skutek reformy Jarosława Gowina? Śmiem twierdzić, że był to początek katastrofy jakiej cywilizowane demokratyczne narody jeszcze nie widziały… My również.

MOŻE WYŚLĄ PANU SMS-a

Dzisiaj najkrótszy wpis na moim blogu. Minister Wojciech Hajduk w akcji, czyli dlaczego jest nr 1 na mojej liście "najwybitniejszych specjalistów w MS".

odsyłam do YouTuba, bo mi się nie załącza...

http://www.youtube.com/watch?v=4GtI4MLO3yA