sobota, 2 marca 2013

BIEG NA PRZEŁAJ Z ZAMKNIĘTYMI OCZAMI


Dzisiaj trochę inny temat, który pojawia się na moim blogu od czasu do czasu, ale wydarzenia ostatnich tygodni, a zwłaszcza wypowiedzi Podszyszkownika Hajduka spowodowały, ze czas się zająć i tą częścią Ministerstwa Sprawiedliwości. Czas jest o tyle właściwy, że zaczął się marzec… a z końcem marca część Czytelników, rodzin Czytelników i potencjalnych Czytelników ma nie lada wyzwanie… Otóż na koniec marca, a dokładnie w dniach 19-22 marca 2013 r. odbędzie się państwowy bieg na przełaj z zamkniętymi oczami, zwany również błędnie w moim mniemaniu EGZAMINEM RADCOWSKIM lub EGZAMINEM ADWOKACKIM.

Dlaczego błędnie? Otóż nikt przy zdrowych zmysłach i bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym, emocjonalnym czy fizycznym nie jest w stanie przeżyć owych 4 dni maratonu egzaminacyjnego. Egzamin ten niczym bieg na przełaj z mapą trwa po kilka godzin dziennie przez 4 dni ciągiem… Uczestnicy owego biegu mają wytyczony szlak… jednak ilość zakrętów, zaskakujących pułapek powoduje, że mają do tego zawiązane oczy… przez tuzów intelektu z Ministerstwa Sprawiedliwości przy udziale i to decydującym członków samorządów zawodów prawniczych… W wyrafinowaniu przodują przy tym przedstawiciele samorządu radcowskiego… To bowiem ten egzamin co roku powoduje, że przez pułapki zastawiane przez samorząd radcowski połowa lub znaczna część biegaczy nie jest w stanie przejść przez ten bieg.

Historia pokazuje, że pomimo próby otwarcia zawodów prawniczych z rokiem 2007 samorząd ten sprzeciwia się jak może napływowi nowego koleżeństwa. Żeby nie rozpisywać się za bardzo przybliżę wam Drodzy Czytelnicy kilka przykładów co zrobiono, by jednak ograniczyć napływ.

Jest rok 2010… W ramach egzaminu z prawa cywilnego ułożono kazus…., który nie miał rozwiązania… albo raczej mógł mieć kilka właściwych rozwiązań w zależności od osoby zdającej egzamin lub osoby z komisji sprawdzającej ten egzamin i wszystkie byłyby prawidłowe… Jednak jak nam obwieszczono rozwiązanie było tylko jedno… a wynikało z losowo wybranego orzeczenia przez zapewne jakąś sierotkę z Ministerstwa Sprawiedliwości. Pogrom zadziwił wszystkich i oczywiście jedyne co miało do powiedzenia Ministerstwo Sprawiedliwości jak i samorząd radcowski… to że winnymi są ci co zdawali… No ba! Ktoś musi być winny a przecież przy okazji można powiedzieć, że się stoi na straży zawodu zaufania publicznego…

Kolejny rok musiał zatem znowu przesiać kolejną turę, bo jak przyszli nowi, jak i zebrali się Ci co nie zdali rok wcześniej to tłum potencjalnej konkurencji narastał… A ponieważ egzaminy serwujemy raz na rok, to ilość osób diametralnie rośnie… W tym roku zatem nasza rzekomo bezstronna ministerialno-korporacyjna komisja wymyśliła …. Zasadzkę w zadaniu z prawa administracyjnego…. tutaj bezstronna komisja wybrała zadanie, które Naczelny Sąd Administracyjny z powodu niejasnego zapisu w ustawie nie był w stanie rozstrzygnąć i raz orzekał tak a raz inaczej. Komisja wybrała oczywiście jedyne słuszne rozwiązanie, czyli jeden z wariantów orzeczeń NSA i uznała, że to a nie to drugie jest prawidłowe. I znowu można było powiedzieć, że poziom zdających nie rokuje…

Nastał zatem 2012 r. Ponieważ było już cywilne, potem administracyjne, to w 2012 nadszedł czas na karne. Teraz szacowna komisja ułożyła zadanie, które było tak niejasne, że poszczególne komisje sprawdzające różnie je oceniały. Tymczasem jak nam obwieszono jedynym słusznym rozwiązaniem była… opinia o niezasadności wniesienia apelacji w sprawie karnej…. Na ten temat pięknie napisała Mec. Rewerska w e-Midia o czym już pisałam. Konia z rzędem temu, kto mi pokaże praktykującego adwokata (bo to zazwyczaj oni z uwagi na własne uprawnienia do bycia obrońcą oskarżonego), który nie wnosi apelacji od wyroku karnego jeżeli jest on skazujący?!

Nie wiem co się roi w głowach samorządowców radcowskich, ale mam nieodparte wrażenie, że sieczka i strach… bo może się okazać, że nowi koledzy po fachu drogą zasad rynkowych jednak zajmą za dużo miejsca….

Oczywiście zdajecie sobie sprawę, że jak wycinano rok do roku tyle ile się dało, to w tym roku będzie jeszcze gorzej… a kolejka wypada na… prawo gospodarcze jako celowane, choć jak popatrzeć wstecz umowy jakie mieli potencjalni radcowie do najłatwiejszych nie należały.

Powiecie, że za rok będzie lepiej bo idzie deregulacja… Ja pokusiłam się o lekturę deregulacji zawodów prawniczych jaka jest przepychana przez Ministerstwo Sprawiedliwości przez Sejm. Proponuję też, aby Pan prof. Leszek Balcerowicz, którego bardzo szanuję, przeczytał co wymyśliło Ministerstwo Sprawiedliwości i jakie są rozwiązania Jarosława Gowina przyjęte w tym projekcie. Bo myślę sobie, że mógłby zmienić zdanie o Ministrze Sprawiedliwości i to migiem… Jeżeli bowiem ktoś myśli, że będzie lepiej niech porzuci te płonne nadzieje. Projekt ten bowiem jak wieść gminna niesie, a co stanowi tajemnicę poliszynela, przygotowali… radcowie prawni, by samorząd nie został zaatakowany nowym narybkiem. Wyszło bowiem czemu Izba Radców Prawnych jako jedyna medialnie nie atakowała pomysłu deregulacji… Chodziło bowiem o to, że już wiedziała co zrobi i jaki wkład będzie miała w nasz projekt.
Szczytem zakłamania przy tym poszczycić się może samo Ministerstwo Sprawiedliwości, albowiem na propozycję organizowania egzaminu raz na pół roku, co spowodowało by pewną płynność w dostępie do zawodów prawniczych o jakiej się mówi, usłyszeliśmy na ostatniej komisji sejmowej, że nie będą egzaminy organizowane co pół roku, bo… UWAGA!.... Ministerstwo Sprawiedliwości do nich dopłaca!!! Tak, tak wyjmuje z własnej kieszeni i dopłaca!!! Nie ważne, że egzamin jest płatny, a koszt ten ponosi przystępujący do egzaminu. Nieważne, że Ministerstwo Sprawiedliwości dysponuje środkami publicznymi, a zatem środkami pochodzącymi z podatków osób przystępujących do tego egzaminu… Nie! Ministerstwo Sprawiedliwości dopłaca, więc egzamin raz do roku wystarczyć musi, a deregulacja deregulacją… ale raz na rok to i tak zbyt wiele.

We wszystkich cywilizowanych krajach zawody prawnicze są dostępne i w miarę otwarte… Ale tu jest Polska! I niestety o to właśnie chodzi…

Ja zatem trzymam kciuki za zdających w tym roku i mam nadzieję, że opowieść jaką wypowiada Minister Sprawiedliwości o kulisach egzaminu notarialnego z zeszłego roku tym razem się nie sprawdzi. Jest to bowiem standard przyjętych praktyk przy organizacji egzaminów państwowych do zawodów prawniczych o czym świadczy historia egzaminów radcowskich przeze mnie przytoczona… A historia brzmiała tak: powołano komisję do ułożenia zadań na egzamin notarialny… Wybrany do komisji notariusz ułożył kazus, który przez specjalistów z Ministerstwa Sprawiedliwości był rozwiązywany przez…. 3 (słownie: trzy dni). Tak, tak ni mniej ni więcej a 3 dni podczas gdy zdający mieli na niego kilka godzin. Po tym jak zwrócono uwagę, aby kazus zmienić ów członek komisji powiedział, że jak się komuś nie podoba to on rezygnuje z prac w komisji…. A to wiązałoby się z powołaniem komisji na nowo, podjęciem prac nad nowymi kazusami itd… czyli egzamin notarialny mógłby się nie odbyć… Więc zgodzono się na ów 3 dniowy kazus do rozwiązania jako jeden z elementów egzaminu notarialnego.

Panie Profesorze Leszku Balcerwiczu, w tym kraju lepiej nie będzie… Bo nawet tak wychwalany przez Pana, mam nadzieje, że na skutek błędu w jaki Pana wprowadzono, a nie własnych przekonań, Jarosław Gowin nie zamierza nic zmienić na lepsze… a co najwyżej na gorsze…

Wolność wykonywania zawodu może być wszędzie… ale nie u nas, bo wystarczy się dogadać z radcami prawnymi i ideał sięga bruku, a Ci co przystępują do egzaminu radcowskiego są jak biegacze w biegu na przełaj z przeszkodami, ale żeby nie było za łatwo również z zawiązanymi oczami…

Zdający w tym roku TRZYMAJCIE SIĘ ZATEM!!! POŁAMANIA PIÓR, KLAWIATURY i PENDRAJWÓW!!! I obyście ukończyli ten bieg, bo czas na zmiany!!! JA W WAS WIERZĘ!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz